Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.

Nazajutrz po wjeździe księżnej do Bordeaux, Canolles dawał wielki obiad na wyspie Saint-George dla oficerów garnizonu fortecy i komendantów twierdz innych.
O drugiej godzinie po południu, przeznaczonej na rozpoczęcie obiadu, Canolles znalazł u siebie ze dwunastu oficerów, których po największej części pierwszy raz dopiero widział, ci rozmawiając o wczorajszym ważnym wypadku i bawiąc się kosztem dam towarzyszących księżnej, wcale nie byli podobni do ludzi, mających wkrótce walczyć, którym były powierzone najważniejsze sprawy państwa.
Wesoły Canolles, ubrany w mundur złotem haftowany, swoim przykładem ożywiał radość ogólną.
Chciano usiąść do stołu.
— Panowie — rzekł gospodarz — wybaczcie, ale brakuje nam jeszcze jednego gościa.
— Kogoż to? — spytali młodzi ludzie, spoglądając jeden na drugiego.
— Komendanta twierdzy Vayres; pisałem do niego choć go nie znam, właśnie dla tego ma on prawo do pewnych względów. Upraszam więc panów byście raczyli dać mi jeszcze pół godziny czasu.
— Komendant twierdzy Vayres?... — powtórzył jakiś stary oficer, przyzwyczajony do wojskowej akuratności i któremu to opóźnienie głębokie z piersi wydarło westchnienie. — Zdaje mi się, że komendantem twierdzy Vayres jest teraz margrabia de Bernay; lecz on sam nie rządzi, tylko ma pomocnika.
— A więc nie przyjedzie — rzekł Canolles — najprędzej w swoje miejsce przyśle zastępcę, bo sam pewnie bawi u dworu, w celu zdobycia jakich łask nowych.
— E, baronie — odezwał się jeden z przytomnych —