Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Margrabina de Tourville, zaczynająca już tryumfować, nagle sposępniała.
— No, mów!... — rzekła księżna — cóż tam znowu?
— Nic, pani: nigdy bowiem jeszcze nie przedstawiono planu, któryby tak jak ten zgadzał się z charakterem Waszej książęcej mości.
Słowa te napuszyły znowu margrabinę; na usta zaś księżnej, gniewać się już zaczynającej, uśmiech sprowadziły.
— Lecz, pani — mówił dalej Lenet, śledząc wzrokiem wpływ tego strasznego „lecz“ na twarzy swej rywalki — zgadzając się z zadowoleniem na spełnienie tego planu, jedynego co nam przystoi, ośmielę się jednak zaprojektować zmianę maleńką...
Margrabina z nieukontentowaniem odwróciła się. sposobiąc się do obrony.
Księżna brwi zmarszczyła.
Lenet skłonił się i tak mówił dalej:
— Dźwięki dzwonów, krzyki narodu, rodzą we mnie radość, której wyrazić nie mogę. „Lecz" niezupełnie jestem spokojny co do tego gradu kul, o którym mówiła pani margrabina.
Margrabina wyprostowała się, przyjmując wojenną postawę.
Lenet skłonił się jeszcze głębiej i zniżywszy głos, tak mówił:
— Rozumie się, że rozczulający byłby to widok, widzieć kobietę i jej dziecię spokojnych wśród takiej burzy, która zazwyczaj nawet mężczyzn przeraża. Lecz obawiam się, aby jedna z tych kul nierozsądnych, uderzając na ślepo, nie przeważyła sprawy na korzyść Mazariniego i nie zepsuła naszego planu, tak doskonałego wreszcie. Jestem zupełnie zdania, tak wymownie przez margrabinę de Tourville objawionego, że księżna powinna utorować sobie do parlamentu drogę, lecz nie orężem, a prośbą. Nakoniec sądzę, że więcej godnem będzie pochwały, wzruszyć najtwardsze dusze, niż zwyciężyć nieustraszone serca. Dodam jeszcze, że nasz wstęp do Bordeaux zbyt jest niepewny, zwłaszcza jeśli zechcemy walczyć...
— Wasza książęca mość zobaczysz — powiedziała margrabina — że pan Lenet podług zwyczaju zniszczy mój plan, a następnie swój przedstawi.