Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jaulnay, spostrzegłam oddział zbrojnych ludzi, którzy aresztowali i uprowadzili z sobą jakiegoś człowieka. Tym człowiekiem był on!
— On! powiadasz pani? Oj, strzeż się, wicehrabino! Podziałaś: on!...
— Rozumie się, że on, to jest oficer... Lecz daj książę pokój tym dowcipom i jeżeli nie masz litości nad nieszczęśliwym...
— Litości, ja! — zawołał książę. — A!... pani, czyż mam czas mieć litość, szczególniej też nad ludźmi, których nie znam?
Klara ukradkiem spojrzała na bladą twarz La Rochefoucalta i jego usta, od złowieszczego skurczone uśmiechu i mimowolnie zdrżała.
— Pani — mówił dalej książę — chciałbym mieć honor towrzyszenia pani w dalszej podróży; lecz muszę zostawić garnizon w Montrand, wybaczysz mi więc, że cię opuszczam. Dwudziestu rycerzy, szczęśliwszych ode mnie, towarzyszyć pani będą do siedliska księżnej, której racz pani oświadczyć me najgłębsze uszanowanie.
— Więc książę nie jedziesz do Bordeaux? — spytała Klara.
— Nie, teraz spieszę do Tourenne po księcia de Bouillon. Obaj przez grzeczność nie chcemy przyjąć głównego dowództwa w tej wojnie; silnego mam w nim przeciwnika, ale muszę go pokonać i zostać jego namiestnikiem.
I przy tych słowach, książę skłonił się ceremonjalnie wicehrabinie i powoli odjechał ze swoim oddziałem.
— Prosiłam go o litość! A on odpowiedział mi, że nie ma na to czasu.
Za oddziałem jechał zamyślony, opuściwszy cugle, ów człowiek z fałszywem i dumnem spojrzeniem, który później napisał na początku swych pamiętników, następujące zdanie, dosyć dziwne, jak na filozofa moralistę:
„Sądzę, że dostatecznem jest okazać politowanie, bo czuć go nie należy. Namiętność ta nie powinna istnieć w głębi dobrze wykształconej duszy, ona tylko osłabia człowieka, należy ją pozostawić motłochowi, który nie kierując się rozsądkiem, idzie we wszystkiem za popędem namiętności".
We dwa dni później, wicehrabina de Cambes znajdowała się przy księżnej de Candé.