Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by chcąc odgadnąć jej myśl prawdziwą, a zbliżywszy się do niej, spytał:
— Czy pani mi to wyrzucasz?
— Wcale nie; twoje serce, książę, tak doskonałe znalazło przyjęcie, że zamiast wyrzutów, powinszowali masz prawo się spodziewać.
— A!... — rzekł książę, mimowolnie westchnąwszy — co za szkoda, żem z panią nie pojechał!...
— Dlaczegóż to!
— Gdyż w takim razie nie byłbym w Saumur — odpowiedział książę, tonem znamionującym, że miał inną odpowiedź na pogotowiu, lecz, że jej nie śmie, lub nie chce wypowiedzieć.
— Pewnie Richon o wszystkiem go uwiadomił — pomyślała Klara.
— Lecz wreszcie — mówił dalej książę — nie użalam się na własne nieszczęście, z niego bowiem wynika dobro publiczne.
— Co chcesz powiedzieć, Mości książę, nie rozumiem cię.
— Powiadam, że gdybym był pojechał z panią, nie byłabyś spotkała tego oficera, którego właśnie potem Mazarini przysłał do Chantilly... gdzie tak pokpił swą sprawę.
— A! książę!... — rzekła Klara drżącym głosem — nie żartuj z tego nieszczęśliwego oficera!...
— Dlaczego?
— Dlatego, że jest nieszczęśliwy. Być może, że życiem zapłacił swój błąd, lub swe poświęcenie.
— Czy umarł z miłości? — zapytał książę.
— Mówmy bez żartów, Mości książę, wiesz dobrze, że gdybym komu oddała swe serce, to pewnie nie człowiekowi, któregobym na trakcie spotkała... Oświadczam panu, że ten nieszczęśliwy, został dnia dzisiejszego aresztowany z rozkazu Mazariniego.
— Aresztowany!... — powtórzył książę — skądże to wiesz, kochana wicehrabino?... czy także przypadkiem?
— Tak. Przejeżdżałam przez Jaulnay...
— O!... bardzo dobrze; tam zostałem ranny w ramię. A więc pani przejeżdżałaś przez Jaulnay, przez tą samą wieś, w której jak opowiadają...
— A... książę, dajmy pokój tym opowiadaniom — odpowiedziała Klara zarumeniona. — Przejeżdżając przez