Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i przyjemnym głosem — obawiam się doprawdy, czy się nie okazałem niegrzecznym względem tak dostojnego szlachcica, jakim pan jesteś; wybacz mi, baronie, moją niezręczność w znalezieniu się i bądź przekonanym, że wcale nie chęć obrażenia pana była powodem mego zapomnienia; w dowód zaś naszego szczerego pojednania, pozwól mi pan jechać obok siebie.
— Jakto!... — zawołał Canolles — owszem bardzo proszę!... Nie pamiętam urazy, wicehrabio i oto na dowód...
Baron podał mu dłoń, w którą wpadła, a raczej wślizgnęła się mała, delikatna rączka wicehrabiego.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Reszta nocy upłynęła na wesołej pogadance.
Baron mówił, wicehrabia słuchał ciągle, czasem się uśmiechał.
Dwaj lokaje jechali w tyle.
Pompée tłumaczył Castorinawi, że bitwę pod Korbją przegrano, gdyż zapomniano przywołać go na radę, zebraną tegoż samego dnia rano.
— Ale... — rzekł wicehrabia do barona, gdy się już zaczęły pokazywać pierwsze słońca promienie — jakżeś pan ukończył sprawę z księciem d‘Epemon?
— Nie było to tak trudno — odpowiedział Canolles. — Sądząc z twych słów, wicehrabio, wnoszę, że nie ja do niego, lecz on do mnie miał interes. Książę więc albo znudził się czekaniem i odjechał; albo się też uparł i czeka dotychczas.
— A panna de Lartigues?... — dodał wicehrabia z lekkiem wahaniem.
— Nanona nie może być naraz w domu z księciem d‘Epernon i w oberży pod „Złotem cielęciem“ ze mną. Nie można wymagać od kobiet niepodobnych rzeczy.
— To nie jest odpowiedź. Ja pytam się, jak mogłeś, baronie, do szaleństwa zakochany w pannie de Lartigues, rozstać się z nią?
Canolles spojrzał na wicehrabiego przenikliwym wzrokiem, lecz na twarzy młodzieńca widać tylko było cień od kapelusza spadający.
Wtedy baron powziął chęć odpowiedzenia mu tak, jak myślał; lecz powstrzymała go obecność Pompéego i Castorina; to znów surowe wejrzenie wicehrabiego; przytem, zastanowiwszy się, tak myślał: