Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I czarująca syrena, zarzucwszy obie ręce na szyje Ca- nollesa, zanurzyła ogniste spojrzenie w oczach młodzieńca, jakby chcąc z głębi serca myśli jego wydrzeć.
Canolles poznał, że nie może zostać obojętnym na tyle poświęcenia.
Tajemne przeczucie mówiło mu, że Nanona jest więcej niż zakochaną, że jest wspaniałomyślną, że nie tylko kocha go, lecz i przebaczać umie.
Baron skinął głową, odpowiadając tym sposobem na zapytanie Nanony, gdyż nie śmiał powiedzieć, że ją kocha; chociaż w duszy jego rozbudziły się wszystkie wspomnienia przeszłości.
— Wybrałam więc — mówiła dalej — wyspę Saint-George, aby tu zachować w bezpieczeństwie moje pieniądze, klejnoty i siebie samą. Któż inny, powiedziałam sobie, jeśli nie ten, co mnie kocha, bronić mnie może, któż oprócz mego władcy może strzec skarbów?... Wszystko w twe ręce składam, kochany przyjacielu; życie i majątek. Czy zechcesz czuwać nad niemi?... Czy będziesz wiernym przyjacielem i wiernym opiekunem?
W tej chwili na podwórzu dał się słyszeć dźwięk trąby.
To rozbudziło Canollesa i drżeniem jego serce przejęło.
Przed sobą miał miłość wymowną, wymowniejszą niż kiedykolwiek; niedaleko zaś groziła wojna... wojna, która rozpłomienia i upaja człowieka.
— Tak, tak: Nanono — zawołał — i ty i twoje skarby bezpieczne są póki ja tu jestem; a gdyby nawet umrzeć było potrzeba, umrę, aby cię tylko wybawić choćby od najmniejszego niebezpieczeństwa.
— Dzękuję ci, mój szlachetny przyjacielu; tyle ufam twemu męstwu, co twej wspaniałomyślności... Niestety!... — dodała z uśmiechem — chciałabym jeszcze mieć dowód... i twej miłości!...
— O!... — szepnął Canolles — bądź pewna...
— Dobrze, dobrze! — przerwała Nanona — miłości nie dowodzi się przysięgą, lecz czynem z twych postępków, panie, będziemy sądzić o twej miłości.
I objąwszy go swemi małemi rączkami, opuściła głowę na dyszącą pierś młodzieńca.
— Teraz już o niej zapomnieć powinien!... — pomyślała — i pewno zapomni.