Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bojaźń owładnęła nim bo, wiedział jak okropnie mści się Anna Austrjacka.
Lecz oprócz tego, zasmucała go myśl również bolesna, że żyje gdzieś kobieta młoda, piękna, dowcipna, która przez miłość ku niemu użyła całego swego wpływu dla zapewnienia mu znaczenia w świecie, nieraz narażała swe położenie, przyszłości majątek...
I cóż? tę kobietę, zachwycającą kochankę, poświęconą przyjaciółkę, po grubijańsku porzucił bez przyczyny, w chwili, kiedy myślała o nim, o jego szczęściu, powierzając mu ważne polecenie.
Prawda, że to nowa łaska spadła na niego, w takim czasie, kiedyby chętnie jej się wyrzekł; lecz byłoż to winą Nanony?
Nanona w tem poselstwie do dworu widziała tylko zwiększenie majątku i znaczenia człowieka, o którym bezustannie myślała.
Wszyscy, kochający dwie na raz kobiety (proszę o przebaczenie moich czytelniczek, bo to zjawisko niepojęte dla tych, co tylko jedną zajmują się miłością, często bardzo między mężczyznami się napotyka), otóż mówię: wszyscy kochający dwie na raz kobiety, łatwo pojmą, że czem więcej Canolles w dumaniach się zagłębiał, tem więcej Nanona wywierała wpływu na jego umysł, wpływu, który on już za stracony uważał.
Niezgodności charakteru, tak rażące w powszednich stosunkach, znikają w oddaleniu, gdy tymczasem słodkie wspomnienia nabierają siły w samotności.
Nakoniec, ze smutkiem wyznać należy, że eteryczna miłość ulatnia się w czasie rozłąki, gdy tymczasem miłość zmysłowa występuje w pamięci, uzbrojona ziemskiemi uciechami, które nigdy na swej wartości nie tracą.
Nanona przedstawiała się teraz Canollesowi jako piękność porzucona, jako kobieta przez niego oszukana.
A wszystko dlatego, że Canolles zajrzał w siebie szczerze, a nie z przymusem tych oskarżonych, których do spowiedzi zmuszają.
Za cóż porzucił Namonę? Dlaczego ścigał wicehrabinę de Cambes? Cóż było tak zachwycającego w małym przebranym wicehrabim? Miałażby więc Klara przewyższać Nanonę? Miałyżby więc blond włosy tak wielkie mieć pierwszeństwo nad czarnemi, iżby można zdradzać swą