Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc tym sposobem jest dwóch królów we Francji?... — zawołał mieszczanin.
— Tak jest, dlatego też mam zaszczyt upraszać pana o pierwszeństwo dla mego i poczytuję sobie za obowiązek zaciągnięcia pana do jego służby.
— W takim razie odwołam się do parlamentu!
— Jest to bezwątpienia trzeci król, a pan właśnie będziesz miał doskonałą sposobność usłużenia mu. Nasza polityka jest rozległą. No, dalej w drogę!
— Ale to niepodobna; muszę spieszyć za swemi interesami.
— Dokąd?
— Do Orleanu.
— Do kogóż się tam pan spieszysz?
— Do swego prokuratora.
— W jakim interesie?
— W interesie pieniężnym.
— Najpierwszym interesem, mój panie, służyć krajowi.
— Czyliż bezemnie obejść się nie można?
— Liczyliśmy na pana!... — Wyrządzisz nam więc prawdziwą krzywdę, jeżeli nie zechcesz być naszym towarzyszem! Jednakże, jeżeli jak utrzymujesz, udajesz się do Orleanu w interesie pieniężnym...
— Tak jest, w tym właśnie celu.
— O jakąż to sumę idzie?
— O cztery tysiące liwrów.
— Czy je pan masz odebrać?
— Przeciwnie, mam je zapłacić.
— Swojemu prokuratorowi?
— Tak jest.
— Za wygrany proces?
— Przeciwnie, za przegrany.
— Istotnie, to godne jest zastanowienia... cztery tysiące liwrów?
— Cztery tysiące liwrów.
— Właśnie taką sumę musiałbyś wydać w przypadku, gdyby książęta zgodzili się w twoje miejsce przyjąć zastępcę.
— A możebym go znalazł za sto talarów?
— Zastępcę za ciebie, panie, co tak piękną masz postawę, tak dobrze jeździsz na mule, a nadto posiadasz tak głęboką znajomość prawa! O, zapewne, za człowieka zwy-