Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oni krzyczą: zatrzymajcie się!... — mruczał — oni krzyczą: zatrzymajcie się!
— No! jak myślisz! możeby lepiej było zatrzymać się?... spytał wicehrabia.
— Owszem, przeciwnie!... — zawołał Pompée. Pędźmy jeszcze dwa razy prędzej, jeśli można. Naprzód! naprzód!
— Tak, tak, naprzód!... — krzyczał wicehrabia, równie przestraszony, jak jego obrońca.
— Zbliżają się! zbliżają!... — mówił Pompée — czy nie słyszysz, panie wicehrabio?
— Niestety! słyszę.
— Więcej ich jest, niż trzydziestu. Masz tobie! Znowu na nas wołają. Zginęliśmy.
— Zamęczmy konie jeśli tego potrzeba — rzekł wicehrabia ledwie żywy.
— Wicehrabio! wicehrabio!... — wołał głos — zatrzymaj się! zatrzymaj się! Zaczekaj i ty stary durniu!
— A! oni nas znają, wiedzą, że wieziemy pieniądze dla księżnej, wiedzą, że mamy udział w spisku; będą nas żywcem łamać kołem.
— Zatrzymajcie się! zatrzymajcie się! — nie przestawał wołać głos.
— Krzyczą, żebyśmy się zatrzymali — rzekł Pompée — na przedzie mają wspólników; jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron!
— A jeśli rzucimy się w bok, w pole, przebiegną obok nas, niedostrzegłszy.
— Doskonała myśl — rzekł Pompée. No, dalej w bok!
Obaj jeźdźcy zwrócili konie na lewo. Rumak wicehrabiego zręcznie prowadzony, przeskoczył rów; lecz ciężki koń Pompego zamiast naśladować pierwszego, stanął tylko na krawędzi rowu; ziemia nie wytrzymała jego ciężaru, zapadła się i koń stoczył się do rowu, pociągając za sobą jeźdźca, który przestraszony upadkiem, rozpaczliwie wrzeszczeć począł.
Wicehrabia ubiegł już z pięćdziesiąt kroków; lecz usłyszawszy jęki swego sługi, pomimo, że sam był bardzo przelękniony, zwrócił konia, by pospieszyć na pomoc towarzyszowi.
— Litości!... — krzyczał Pompée. — Poddaję się, należę do wicehrabiego de Cambes.
Głośny śmiech odpowiedział na te żałosne jęki; wice-