Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakie ci się podoba; a byleby tylko niepewność nie trwożyła mnie szczęśliwym się nazwę.
— Gdzież się pan teraz udaje?
— Do Paryża, dla zdania rachunku z poselstwa mego.
— A potem?
— Do Bastylji może.
— A w razie, jeśli tam nie pójdziesz?
— Powrócę do Libournu, gdzie mój pułk kwateruje.
— A ja do Bordeaux, gdzie zamieszka księżna. Czy nie znasz pan jakiej odosobnionej wsi, na drodze z Bordeaux do Libournu?
— Znam jedną, której wspomnienie jest mi tyle drogiem, co Chantilly.
— Zapewne Jaulnay — spytała uśmiechając się wicehrabina.
— Tak, Jaulnay — powtórzył Canolles.
— Do Jaulnay cztery dni drogi. Dziś mamy wtorek; zatrzymam się więc tam całą niedzielę.
— O dzięki! dzięki!... — zawołał Canolles cisnąc do ust swych rękę, której wicehrabina cofnąć odwagi nie miała.
Po chwili powiedziała:
— Teraz pozostaje nam dokończyć naszą małą komedję.
— A tak! komedję, która ma mnie wystawić na pośmiewisko Francji. Lecz nic nie mogę przeciwko temu powiedzieć; ja sam bowiem wybrałem, jeśli nie rolę, którą w niej odgrywałem, to przynajmniej jej rozwiązanie.
Wicehrabina spuściła oczy.
— Teraz powiedz mi pani, co mi czynić pozostaje — obojętnie zapytał Canoles — czekam twych rozkazów i na wszystko gotów jestem.
Klara była tak wzruszoną, że Canolles mógł widzieć, jak suknia na jej tonie wznosiła się od nierównych i przyśpieszonych uderzeń serca.
— Czynisz pan dla mnie wielką ofiarę — odpowiedziała — lecz na imię Boga, wierz mi, że wieczną za to wdzięczność dla ciebie zachowam. Tak, pan przeze mnie popadniesz w niełaskę u dworu; surowo za mnie sądzony będziesz. Błagam cię panie, pogardź tem wszystkiem. jeśli ci przyjemnie będzie wspomnieć, żeś mnie uczynił szczęśliwą.