Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ III.

Nadszedł wreszcie koniec tego dnia rozkosznego, jak się kończą zwykle wszystkie marzenia.
Szczęśliwemu baronowi godziny jak sekundy upływały; a jednak zdawało mu się że w ten jeden dzień zebrał tyle wspomnień, ile by ich potrzebował na przecig potrójnego życia.
Każda z alei parku wzbogaconą została słowem lub wspomnieniem wicehrabiny.
Spojrzenie, każde poruszenie ręki, palec do ust przyłożony, wszystko miało swoje znaczenie...
Siadając do łódki, Klara ścisnęła mu rękę; wychodząc na brzeg, oparła się na jego ramieniu; postępując wzdłuż parku, uczuła się zmordowaną i usiadła; a każdy taki obraz, oświecony fantastycznym blaskiem słońca, nawet w najdrobniejszych szczegółach utkwił w pamięci barona.
Canolles ani na chwilę przez cały dzień nie rozstawał się z wicehrabiną; przy śniadaniu zaprosiła go na obiad, przy obiedzie na kolację.
Pośród okazałości, któremi mniemana księżna musiała się otoczyć, by godnie przyjąć posła królewskiego, Canolles umiał rozróżnić słodkie grzeczności zakochanej kobiety, od zwykłych prawideł uprzejmości; nie dziw więc, że zapomniał o oczekujących go w parku żołnierzach, o danej nawet wicehrabinie obietnicy odjazdu; słowem zapomniał o całym świecie, zdawało się, że na wieki zamieszka ów raj ziemski, którego on Adamem, a wicehrabina Ewą była.
Gdyzbliżył się wieczór, z kolei skończyła się kolacja, gdy przy deserze, dama honorowa wyprowadziła Pierrota. który ciągle przebrany za księcia d‘Eenghien, korzystał z okoliczności i jadł za czterech książąt; gdy zegar za-