Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bez wątpienia nigdy już nie znajdę. Wszystko to staćby się mogło, gdy być mnie pani kochała... gdybyś wreszcie oziębłą dla mnie była; jesteś bowiem dobrą i zrobiłabyś z litości to, co inna z miłościby uczyniła. Lecz już nie z obojętnością, a tylko z nienawiścią mam do czynienia; teraz, to zupełnie co innego; pani masz słuszność. Wybacz mi tylko wicehrabino, żem nie mógł pojąć jak można wzbudzić nienawiść w kobiecie, którą się kocha szalenie! Pani powinnaś zostać królową, panią i wolną w tym zaniku, ja winienem oddalić się, oddalam się też. Za dziesięć minut odzyskasz pani zupełną wolność. A teraz, żegnam cię pani, żegnam na zawsze.
Canolles, w rozpaczy, która z początku na udaną być zakrawała, lecz później w istotną i bolesną zamieniła się, oddawszy głęboki ukłon wicehrabinie, zaczął szukać drzwi, których wcale znaleźć nie mógł, powtarzając: żegnam, żegnam! tak żałosnym głosem, że wyrazy jego, z serca pochodzące, wzruszały duszę Klary.
Prawdziwe nieszczęście ma swój odmienny wyraz głosu, tak jak burza.
Wicehrabina wcale nie spodziewała się takiego posłuszeństwo ze strony Canollesa, zebrała bowiem siły do walki, lecz nie do zwycięstwa; to też wzruszyła ją ta rezygnacja, z tak szczerą połączoną miłością.
I kiedy baron zbliżył się już do drzwi i ręce na traf ze łkaniem wyciągnął, uczuł nagle, jak jakaś ręka opadła na jego ramię, ręka ta jednak nie tylko go dotknęła, lecz zatrzymała.
Canolles odwrócił się.
Klara stała przed nim.
Ręka jej, z wdziękiem wyciągniona, dotykała się jeszcze jego ramienia, a wyraz godności, przed chwilą na jej twarzy wyryty, rozpłynął się teraz w uśmiech zachwycający.
— A więc to tak — odezwała się — posłusznym pan jesteś królowej? Odjechałbyś, mając rozkaz pozostać tutaj? A!... zdrajco!...
Canolles krzyknął, padł na kolana i pałającą głowę na jej ręce złożył.
— O!... teraz mogę umrzeć z radości!... — zawołał.
— A!... nie ciesz się pan przed czasem — rzekła wicehrabima, czy wiesz dlaczego cię tu zatrzymuję? Dlatego