Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rego jechał wtedy, gdyśmy się spotkali. Niepodobieństwem więc jest mieć przy sobie człowieka inną kochającego kobietę, człowieka, którego, dłużej widząc, pewnie bym pokochała. Tak! byłoby to nie tylko zmazą mego honoru, ale nawet zdradą wobec księżnej; byłażbym więc tyle podłą bym kochać miała ajenta jej prześladowców!
I nagle, na swą własną myśl odpowiadając, zawołała:
— Nie! nie! musisz jechać baronie, odjeżdżaj, albo ja odjadę.
— Zapominasz pani — rzekł Canolles — żeś dała mi słowo nie opuścić tych miejsc, bez uprzedzenia mnie o tem.
— A więc uprzedzam cię, panie, że w tej chwili Chantilly opuszczam.
— I pani sądzisz, że ja na to pozwolę? — powiedział Canolles.
— Jakto!... — zawołała wicehrabina — więc mnie pan siłą zatrzymasz!
— Nie wiem co uczynię; wiem tylko, że nie mogę rozstać się z panią.
— Więc mnie pan uwięzisz?
— Już dwa razy traciłem cię wicehrabimo, trzeci raz tracić cię już nie chcę.
— Więc pan użyjesz gwałtu?
— Tak, gwałtu — odrzekł Canolles — jeżeli to jest jedyny środek, by cię tu pani zatrzymać.
— O!... — zawołała wicehrabina — co to za szczęście więzić kobietę, która nie kocha nas, nawet nienawidzi!...
Canolles zadrżał i starał się odgadnąć, gdzie się mieści prawda, czy wsłowach, czy też w myśli Klary.
Pojął, że nadeszła chwila, wszystko poświęcić, byleby prawdy dociec.
— Pani — rzekł — wyrazy, które dopiero co wyrzekłaś głosem tak stanowczym, że co do ich prawdziwego znaczenia omylić się nie można, rozproszyły wątpliwość moją Ty, pani, miałażbyś być niewolnicą! A ja miałbym zatrzymywać kobietę, która mnie nie kocha, nawet nienawidzi! O nie, pani! bądź spokojną, nie uczynię tego. Czując niewypowiedzianą rozkosz, skorom cię tylko zobaczył, wicehrabino, sądziłem, że pani cierpieć będziesz moją obecność; cieszyłem się nawet nadzieją, że w nagrodę utraty znaczenia, spokojności sumienia, przyszłości, a może i honoru, udarujesz mnie pani kilkoma godzinami szczęścia, których