Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A! on się boi! — zawołał Pompée, i rzucił się naprzód z karabinem w ręku.
— Laski! panie — wołał nieznajomy, padając na kolana. Łaski! jestem biedny handlarz, już od tygodnia nie sprzedałem ani jednej chustki i nie mam przy sobie ani szeląga.
To, co Pompée wziął za muszkiet, był łokieć którym biedak ten mierzył towary.
— Dowiedz się mój przyjacielu — rzekł z powagą Pompée — że nie jesteśmy rabusie, lecz rycerze i podróżujemy w nocy dlatego, że się niczego nie boimy. Ruszaj swoją drogą, jesteś wolny.
— Zaczekaj, mój przyjacielu — dodał wicehrabia łagodnym głosem — oto masz pół pistola za przestrach, któregośmy cię nabawili i idź z Bogiem!
I wicehrabia, białą, małą rączką, podał pół pistola biednemu handlarzowi, który oddalił się, dziękując niebu za to szczęśliwe spotkanie.
— Źle zrobiłeś, panie wicehrabio, bardzo źle — rzekł Pompée po upływie kilkunastu minut.
— A to dlaczego?
— Dając temu człowiekowi pół pistola. Nigdy w nocy nie trzeba pokazywać, że są pieniądze. Czy przypominasz pan sobie: tchórz ten przedewszystkiem powiedział, że nie ma przy sobie ani szeląga?
— To prawda, pamiętam — odrzekł wicehrabia z uśmiechem — lecz jak sam mówiłeś, jest to tchórz; my zaś przeciwnie, jesteśmy wojskowi i niczego się nie boimy.
— Między bać się, a być ostrożnym, tak wielka jest różnica, jak między bojaźnią a rozsądkiem. Powtarzam więc, że nierozsądnie jest pokazywać nieznajomemu, napotkanemu na trakcie, że mamy złoto.
— Lecz kiedy ten nieznajomy jest sam i bezbronny?
— Ale należeć może do uzbrojonej bandy, może być szpiegiem, wysłanym dla rozpoznania miejscowości; może powrócić z całą gromadą, a cóż potrafi zrobić dwóch ludzi, jakkolwiekby byli odważni, przeciwko całej bandzie?
Tym razem, wicehrabia uznał słusznym wyrzut Pompéego, albo raczej, chąc uwolnić się od dłuższej gadaniny przyznał mu słuszność.