Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a z tego powodu byłbym w wielkim kłopocie. Wziąłem tylko jego kochankę, pannę de Chevreuse.
— Ależ to okropne!... — zawołała Nanona.
— Nieprawdaż, to okropne, że ksiądz ma kochankę? Właśnie toż samo pomyślałem. Dlatego też postanowiłem porwać ją i uprowadzić tak daleko, żeby opat nigdy się już z nią nie mógł zobaczyć. Oznajmiłem mu ten mój zamiar, lecz człowiek ten ma na zawołanie tak przekonywujące dowody, że żadną miarą opierać się im, nie można. Ofiarował mi tysiąc pistoli.
— Biedna kobieta! Targowano się o nią...
— Jakto! Owszem, to jej powinno było sprawić przyjemność, to dowiodło jej, ile ją kocha pan de Goudy. Tylko duchowni są tak poświęcający się dla swych kochanek, co, sądzę, stąd pochodzi, iż im to jest zakazanem.
— A więc jesteś bogatym?
— Ja?... — spytał Cauvignac.
— Można się przecież zbogacić na takich rabunkach.
— Nie wspominaj o tem, Nanono, jakoś mi się nie poszykowało! Garderobiana panny de Chevreuse, której nikt nie pomyślał wykupić, a która tym sposobem musiała pozostać u mnie, zabrała mi wszystkie te pieniądze.
— Sądzę, że przynajmniej zyskałeś przyjaźń tych, którym służąc, pomagałeś do znieważenia koadjutora.
— A! Nanono, widać, że zupełnie nie znasz książąt! Książę d‘Elboeuf pojednał się z koadiutorem. W przymierzu, jakie między sobą zawarli, mnie złożyli na ofiarę. Byłem więc zmuszony wejść na żołd kardynała Mazariniego, lecz Mazarini jest wielkim tchórzem, zresztą nie wynagradzał mnie stosownie do usług. Postanowiłem wzniecić nowy rozruch na cześć radcy Brousset, mający na celu zniszczenie kanclerza Séguier; lecz moi ludzie, niezręczni głupcy, zniszczyli go tylko wpołowie. W tej utarczce narażony byłem na straszne niebezpieczeństwo. Marszałek de la Meillaire wystrzelił do mnie z pistoletu o dwa kroki, na szczęście uchyliłem się, kula przeszła mi ponad głową, a sławny marszałek zabił jakąś starą babę.
— Co za stek okrucieństw!.. — zawołała Nanona.
— Nie, kochana siostro, to są tylko konieczności wojny domowej.
— Teraz wszystko rozumiem: człowiek, zdolny do podobnych czynów, mógł zrobić to, coś ty zrobił wczoraj.