Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakże on wyglądał? no, mów szczerze — spytał książę.
— Prawdę powiedziawszy — odrzekł Cauvignac — był to śliczny młodzieniec, blond włosy, wysmukły; jechał z jakimciś masztalerzem.
— Właśnie tak — powiedziała Nanona, przygryzając wargi.
— I jesteś w nim zakochany?
— W kim?
— W tym ślicznym młodzieńcu, jasnowłosym, wysmukłym.
— Co to znaczy?... — spytał Cauvignac. — Co chcesz powiedzieć Mości książę?
— Czy masz dotąd, na sercu szarą rękawiczkę? — mówił dalej książę, chytrze się uśmiechając.
— Szarą rękawiczkę?
— Tak, tęż samą, której wczoraj w wieczór przyglądałeś się i całowałeś.
Cauvignac już nic nie rozumiał.
— Tę samą z której domyśliłeś się wybiegu, me-ta-mor-fo-zy... — mówił dalej książę, dobitnie wymawiając każdą sylabę.
Z jednego tego wyrazu, Cauvignac pojął wszystko.
— A!... — zawołał — więc ten szlachcic był przebraną kobietą?... Słowo honoru, domyślałem się tego.
— Niema już wątpliwości — powiedziała do siebie Nanona.
— Daj mi pić, moja siostro — rzekł Cauvignac. — Nie wiem, kto wypróżnił butelkę stojącą obok mnie, lecz w niej już nic niema.
— Dobrze!... Dobrze!... — przemówił książę — można go jeszcze wyleczyć, kiedy miłość nie przeszkadza mu dobrze jeść i pić. Sprawy królewskie nic na tem nie ucierpią.
— Jakto? Sprawy królewskie miałyby ucierpieć przez moją miłość! — zawołał Cauvignac. — O! nigdy! Sprawy królewskie przedewszystkiem!... Sprawy królewskie to rzecz święta! No! za zdrowie króla, Mości książę.
— Można więc liczyć na twe poświęcenie, baronie?
— Na me poświęcenie dla króla?
— Tak.