Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działu rycerzy, naszych przyjaciół, którzy mnie niezawodnie szukają?... Nie są to wojskowi, tylko poprostu, zbrojni... Tak, zbrojni... wyraz ten najlepiej maluje myśl moją. No jakże!... nie widziałeś pan przypadkiem oddziału uzbrojonych ludzi?
Oberżyście bardzo się podobało, że go wołają po nazwisku, odpowiedział na to najgrzeczniejszym ukłonem, nie wiedząc, że nieznajomy, rzuciwszy bystre spojrzenie na oberżę wyczytał na szyldzie nazwisko i stan właściciela domu.
— Szanowny panie — odpowiedział Biscarros po chwilowym namyśle — widziałem tylko dwóch uzbrojonych ludzi, to jest szlachcica z masztelarzem, którzy przed godziną zatrzymali się u mnie.
— Aha! — rzekł nieznajomy, gładząc twarz prawie bez zarostu, a jednak już nacechowaną męskością. Aha!... u pana w oberży jest szlachcic z masztelarzem! i powiadasz, że obaj są uzbrojeni?
— Tak, tak, panie; czy pan chcesz, żebym oznajmił temu szlachcicowi, iże masz chęć z nim pomówić?
— Zdaje się, że to byłoby nie bardzo przyzwoicie?... — odparł rycerz. — Przeszkodzić nieznajomemu, byłoby to postąpić z nim zanadto poufale, zwłaszcza jeżeli to jest jaka.znakomita osoba. Nie, nie, panie Biscarros, opisz mi go tylko, albo jeszcze lepiej, pokaż tak, żeby on mię nie widział.
— Pokazać, go panu, byłoby trudno, gdyż zdaje mi się, że się ukrywa, a nawet w chwili, kiedy pan i jego towarzysze pokazali się na drodze, zamnkął okno. Daleko mi łatwiej przyjdzie go opisać: jest to młodzieniec niskiego wzrostu, o blond włosach i delikatny, zaledwie szesnaście lat mający, którego siły zdają się być tak wątłe, że zaledwo wystarczają do noszenia małej szpady, zawieszonej na temblaku.
Po twarzy nieznajomego przebiegł jakby cień nieprzyjemnego wspomnienia.
— Bardzo dobrze — rzekł — wiem, co chcesz powiedzieć, młody panicz, blondyn i zniewieściały, z lokajem, sztywnym jak walet pikowy... Nie jego to szukam...
— A!... więc pan nie jego szukasz!... — powtórzy! Biscarros.
— Nie.