Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zatrzymał się tylko — mówił dalej oberżysta, nie domyślając się, że każdy jego wyraz, jak ołów upadł na serce Nanony — młody szlachcic, blondyn, przystojny, delikatny i pulchny, który nic nie jadł, nie pił i bał się wyjechać w nocy... Szlachcic, bojący się jechać w nocy — dodał Biscarros, potrząsając głową — pan to rozumiesz, nieprawdaż?
— Ha!... ha!... ha!... doskonale — zawołał książę.
Nanona odpowiedziała na ten uśmiech zgrzytnięciem zębów.
— Mów dalej — rzekła do oberżysty. — Pewnie ten młody szlachcic czekał na barona de Canolles?
— Nie, nie, on czekał zkolacją na wysokiego jegomościa z wąsami i nawet dość po grubijańsku obszedł się z panem baronem, gdy ten chciał z nim wieczerzać, lecz mężny baron nie zmieszał się taką drobnostką. Zdaje się, że to jest człowiek śmiały, gdyż po odjeździe wysokiego jegomościa, który udał się na prawo, puścił się galopem za małym szlachcicem, jadącym w przeciwną stronę.
Po tem dziwnem zakończeniu. Biscarros, widząc, że oblicze księcia rozjaśniało się, pozwolił sobie wybuchnąć tak głośnym śmiechem, że szyby w oknach zadrżały.
Książę zupełnie uspokojony, byłby uściskał poczciwego Biscarros, gdyby oberżysta był szlachcicem.
Tymczasem Nanona blada, z konwulsyjnym i lodowatym na ustach uśmiechem, przysłuchiwała się każdemu wyrazowi oberżysty, z ową natężoną uwagą, która nieraz zmusza zazdrosnych do wypicia do dna zabijającej ich trucizny.
— Lecz z czego wnosisz — spytała nareszcie Nanona, — że ten mały szlachcic jest kobietą, albo, że baron de Canolles w niej zakochany i że pojechał do Paryża z innego powodu, a nie z nudów i nie dla rozrywki?
— Z czego o tem wnoszę?... — odpowiedział Biscarros, koniecznie chcąc przekonać swych słuchaczy — zaraz to powiem.
— Mów, mów, kochany przyjacielu — rzekł książę — w istocie jesteś bardzo zabawny.
Książę wytężył słuch.
Nanona słuchała, zacisnąwszy pięści.
— Żadnego nie miałem podejrzenia i poprostu brałem blond włosego młodzieńca za mężczyznę, gdy wtem spot-