Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chciwego wzroku z pieniędzy, stali po obydwóch stronach stołu, przypatrując się grającym.
W niespełna godzinę, Richon, pomimo swej przepowiedni wygrał od barona osiemdziesiąt pistoli.
Canolles, nie mając przy sobie więcej pieniędzy, kazał Castorinowi podać tłomoczek, by wyjąć więcej.
— Nie potrzeba — rzekł Richon, słysząc ten rozkaz — nie mam czasu grać dłużej.
— Jak to! nie masz czasu?... — spytał Canolles.
— A tak. Teraz jest godzina jedenasta — odpowiedział Richon — a o dwunastej koniecznie muszę być na swojem stanowisku.
— Oho!... Bez wątpienia chcesz żartować? — spytał Canolles.
— Zwolna, panie baronie — odrzekł Richon — wszak sam jesteś wojskowym, znać więc musisz karność żołnierską.
— Dlaczegóż, kiedy ci było tak pilno, nie odjechałeś przed grą? — rzekł Canolles, na wpół śmiesznym, na wpół ironicznym tonem.
— Czy inie robisz mi przypadkiem wyrzutów, za to żem cię odwiedził?... — spytał Richon.
— Uchowaj Boże! Jednakże wcale mi się spać nie chce, będę się więc strasznie nudził. A gdybym też zechciał cię odprowadzić Richonie.
— Nie przyjąłbym tego zaszczytu baronie. Polecenie, które mi dano, musi być odbyte bez świadków.
— Niech i tak będzie! Lecz w którą udajesz się stronę?
— Właśnie chciałem cię prosić byś mi nie zadawał tego pytania.
— A wicehrabia gdzie pojechał?
— Mam ci prawdę powiedzieć; nie wiem.
Canolles spojrzał na Richona, chcąc się przekonać, czy w tych niegrzecznych odpowiedziach nie było czasem żartów.
Lecz łagodne spojrzenie i szczery uśmiech komendanta twierdzy Vayres, rozbroiły jeżeli nie cierpliwość, to przynajmniej ciekawość barona.
— Doprawdy — rzekł Canolles — kochany Richonie, jesteś dziś prawdziwą zagadką, lecz każdy działa podług swej woli, oto lepiej dajmy temu pokój, a wypijmy je-