Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wicehrabia spojrzał na barona z widoczną nieufnością; zdawało się, że nie wie co odpowiedzieć.
— Na honor — rzekł Canolles, śmiejąc się — pan mnie się boisz. Czy czasem nie jesteś wicehrabio kawalerem Maltańskim? może wstępujesz do zakonu, albo co być może, szanowni rodzice pana wpoili w niego odrazę do familji baronów de Cannoles? Lecz na Boga i ja nie zgubię pana, jeśli przepędzimy godzinę przy jednym stole.
— Nie mogę iść do ciebie, baronie.
— A więc pan nie chodź do mnie... lecz kiedy ja już przyszedłem...
— Tem bardziej baronie przyjąć cię nie mogę. Czekam na kogoś.
Canoiles zmięszał się.
— A! pa czekasz na kogoś?... — powiedział.
— Tak jest.
— Na honor!... — rzekł Canolles po chwili milczenia — wolałbym wicehrabio, gdybyś nie zważając na grożące mi niebezpieczeństwo w chwili naszego poznania, nie zatrzymywał mnie, niechby się ze mną co bądź stało... niż odrazą jaką mi okazujesz, niweczył usługę, za którą jeszcze me dosyć ci podziękowałem.
Młodzieniec poczerwieniał i zbliżając się do barona...
— Przebacz mi panie — rzekł drżącym głosem — widzę, że bardzo jestem niegrzeczny. Gdyby nie ważne familijne interesy, o których pomówić muszę z osobą, na którą czekam, poczytałbym sobie za szczęście wieczerzać z panem; chociaż...
— O! kończ pan — powiedział Canolles — cokolwiek mi powiesz, postanowiłem nie gniewać się na ciebie.
— Chociaż — mówił dalej młodzieniec — znajomość nasza jest dziełem czy to nieprzewidzianego wypadku, czy też nagłego spotkania.
— I cóż to stanowi?... — spytał Canolles. Przeciwnie, właśnie w takich przypadkach zawiązuje się najtrwalsza i najszczersza przyjaźń, lecz to co pan przypisujesz przypadkowi, zdziałała Opatrzność.
— Opatrzność — odparł wicehrabia z uśmiechem. Ja chcę wyjechać stąd za dwie godziny, lecz drogą zupełnie przeciwną tej, którą pan pojedziesz; chciej mi wierzyć, baronie, że mocno żałuję, nie mogąc przyjąć przyjaźni, któ-