Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w cieniu; światło niknąć pomału z okien, zaczęło się ukazywać na łupkowym dachu, a nareszzie zniknęło, zatrzymawszy się przez chwilę... już ostatnią, na pęku złotych strzał, stanowiących chorągiewkę na dachu.
Dla każdego rozsądnego człowieka, było w tej scenie wiele wskazówek, z których można było ugruntować wiele domysłów prawdopodobnych.
Ludzie ukryci, o których jużeśmy wyżej wspomnieli, szpiegowali mały odosobniony domek z balkonem, na którym przed chwilą pojawiła się kobieta. Kobieta ta czekała jedną i tąż samą osobę co i owi ludzie, nie z tymi jednak, co oni, zamysłami. Oczekiwała przez nich osoba, miała przejeżdżać przez wieś, zatem i obok oberży, stojącej na samej drodze. Nakoniec rycerz z białem piórem był naczelnikiem rycerzy w szarych kaftanach. Z jego zapału, z jakim się podnosił na strzemionach, by mógł dalej widzieć, można było się domyśleć, że rycerz ten jest zazdrosny i jedynie dla siebie na zdobycz czatuje.
W chwili kiedy nasz młodzieniec tak rozmyślał, otworzyły się drzwi jego pokoju i wszedł Biscarros.
— Kochany gospodarzu — rzekł młodzieniec, nie dając czasu oberżyście przemówić ani słowa — zbliż się tutaj i powiedz mi, jeśli tylko możesz odpowiedzieć na moje pytanie, do kogo należy ten mały domek, który się oto tam... pośród topól bieli?
Oberżysta spojrzał w kierunku wskazującego palca młodzieńca i poskrobał się w głowę.
— E!... on należy raz do tej, to znowu innej osoby — odrzekł z uśmiechem, któremu starał się nadać jak można najwięcej wyrazu przebiegłości. Domek ten może nawet należeć do pana, jeśli z jakiejkolwiek przyczyny szukasz samotności, czy to żeby się ukryć sam, czy też, mówiąc bez ogródki, chcąc tam ukryć kogo.
Młodzieniec zarumienił się, a po chwili spytał:
— Lecz teraz, któż mieszka w tym domu?
— Młoda dama, która się mieni być wdową, i którą cień jej pierwszego, a może nawet i drugiego męża niekiedy nawiedza. Tylko jedna rzecz jest tu godną uwagi; chyba... oba cienie muszą się z sobą porozumiewać, gdyż nigdy nie spotykają się.
— Od jakiegoż to czasu — spytał, uśmiechając się mło-