Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.

— Jakto, pan jesteś zamaskowany?... — spytał z zadziwieniem i złością nowoprzybyły, człowiek otyły, około pięćdziesięciu ośmiu lat mieć mogący, z oczyma srogiemi i nieruchomemi, jak oczy drapieżnych ptaków, z siwawemi wąsami i hiszpańską bródką. Nieznajomy ten nie miał maski, lecz włosy i twarz o ile mógł najstaranniej chował pod obszerne skrzydła, galonami okrytego kapelusza; ciało zaś jego i ubiór ginęły pod licznemi fałdami niebieskiego płaszcza.
Cauvignac przypatrzywszy mu się zbliska, nie mógł ukryć swego zadziwienia, i pomimowolnie zdradził je szybkiem poruszeniem.
— Co panu jest?... — spytał nieznajomy w niebieskim płaszczu.
— Nic panie... o mało co nie straciłem równowagi. Lecz zdaje mi się, żeś pan raczył mię o coś pytać; cóżeś do mnie mówił?
— Pytam się, dlaczego włożyłeś pan maskę?
— Szczere pańskie pytanie — rzekł Cauvignac — i ja też odpowiem na nie z równą szczerością; zamaskowałem się dlatego, żebyś pan nie mógł widzieć mej twarzy.
— Więc ją znam?
— Nie sądzę; lecz gdybyś ją raz tylko zobaczył, mógłbyś później poznać, co podług mego zdania, zupełnie jest bezużytecznem.
— Tak, lecz wtenczas, kiedy moja szczerość nic mi zaszkodzić nie może.
— Szczerość pańska odsłania — nawet cudze tajemnice?
— Tak, lecz wtenczas kiedy podobne odkrycie może mi przynieść jakąś korzyść.
— Szczególnem się pan zajmujesz rzemiosłem.