Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeśli drugim razem będzie coś polecała wykonać policji — lepiej tłomaczyła jej swe rozkazy...
Bankier Suderland wywinął się strachem, ale nie wszyscy tak szczęśliwie unikali w Petersburgu przykrości, dzięki niezwykłej ścisłości, z którą tu natychmiast wykonywano wszelkie rozkazy. Jako dowód może służyć choćby następujący wypadek.
Do hrabiego de Ségur, posła Francji przy dworze Katarzyny, przybył razu pewnego jakiś francuz, zapłakany, w porwanem ubraniu, wyglądający okropnie.
— Ekscelencjo, — zatkał nieszczęsny, — broń mnie!
— Od kogo? — zapytał hrabia.
— Od gubernatora. Kazał mi dać sto rózeg!
— Sto rózeg, — zawołał zdumiony poseł, — za co? Cożeś pan zrobił takiego?
— Absolutnie nic!
— To niemożliwe...
— Przysięgam na honor, panie pośle!
— Czy paneś aby przy zdrowych zmysłach, mój przyjacielu?
— Najzupełniej, Ekscelencjo.
— W takim razie, o co chodzi? Przecież gubernatora wszyscy chwalą za jego łagodność i sprawiedliwość!
— Racz mi wybaczyć, panie pośle, i pozwól mi pokazać mu przedtem ślady zadanych mi uderzeń.
Przy tych słowach nieszczęsny francuz zdjął górną odzież i pokazał hrabiemu de Ségur pokrwawioną koszulę i wyraźne ślady bicia.
— Opowiedzże mi pan, jak się to wszystko stało, — oświadczył poseł.
— Ekscelencjo, sprawa jest bardzo prosta. Dowiedziałem się, że hrabia Brjus poszukuje francuskiego kucharza. Jestem właśnie bez zajęcia, a przeto