Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wym. Kobietą tę była — Anna Grudzińska, anioł stróż Polski („l’angę gardieu de la Pologne”)
Ten napół dziki człowiek, o namiętnym warjackim charakterze, stawał się przy niej nagle nieśmiałym, jak dziecko. On, wobec którego wszyscy drżeli, nieśmiało prosił starego ojca o rękę Anny Grudzińskiej, błagając, by mu nie odmawiał, gdyż bez niej żyć nie może! Starzec nie odmówił Wielkiemu Księciu i w ten sposób Konstanty uzyskał zgodę jego córki. Ale trzeba było jeszcze otrzymać zgodę cara.
Konstanty otrzymał tę zgodę — wyrzekłszy się swych praw do tronu carskiego...
I oto, ten przedziwny, nieodgadnięty człowiek, który niby Jowisz Olimpijski, przyprawiał o drżenie wszystkich — oddał koronę za serce młodej Polki, czyli gwoli ukochanej kobiety wyrzekł się władztwa nad olbrzymiem imperium, zajmującą siódmą część kuli ziemskiej, zaludnionem pięćdziesięcioma trzema miljonami mieszkańców!
Anna Grudzińska otrzymała od cara Aleksandra I tytuł „księżny Łowicza”.
Takim był człowiek, do którego miałem się udać. Przybył on do Petersburga, wtedy, jak mi mówiono potajemnie, ponieważ dowiedział się w Warszawie o olbrzymim spisku obejmującym całę Rosję. Owóż nici tego spisku, które był trzymał w swych rękach, urwały się, dzięki kamiennemu uporowi dwóch spisskowców polskich, których uwięził.
Jak widzicie, okoliczności nie bardzo sprzyjały temu, by w tak poważnej chwili dla Konstantego, zwracać się do niego z tak mizerną prośbą, jak moja.
Wynająłem dorożkarza i udałem się nazajutrz do Strelny z listem — do adjutanta wielkiego księcia Konstantego oraz z prośbą na imię cesarza Aleksandra...