Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

most Wozniesieński, Gorgoli jedzie dalej, staje na Wielkim Prospekcie i tu znowu zwraca się do stojącego szyldwacha:
— Czy widziałeś mnie znowu około godziny piątej, gdy tędy przejeżdżałem?
— Widziałem, wasze prewoschoditielstwo?
— Dokąd pojechałem?
— Na kanał Katarzyny Wielkiej, wasze prewoschoditielstwo. Do domu № 19.
— Wszedłem tam?
— Tak toczno, wasze prewoschoditielstwo.
— Czy widziałeś, jak wyszedłem stamtąd?
— Nikak niet, (nie) — wasze prewoschoditielstwo!
— Dobrze. Zawezwij na swój posterunek najbliższego szyldwacha, a sam pędź do najbliższych koszar i wracaj tu z kilkoma uzbrojonymi żołnierzami.
Słucham, wasze prewoschoditelstwo.
Szyldwach pobiegł i za jakie dziesięć minut przybył w otoczeniu żołnierzy z karabinami.
Gorgoli rusza z nimi na wskazany dom, rozkazuje zamknąć wszystkie przejścia. Poczem wzywa stróża domu, bada go, i dowiaduje się, że zupełnie podobny do niego jegomość, rzeczywiście, mieszka na drugiem piętrze, w takiem a takiem mieszkaniu...
Gorgoli udaje się tam, stuka, lecz nikt mu nie otwiera. Rozkazuje wyłamać drzwi i — staje twarzą w twarz ze swym sobowtórem, który przerażony tą wizytą, której przyczynę, oczywiście, zna dobrze — przyznaje się do wszystkiego i zwraca natychmiast całkowicie owe otrzymane trzydzieści tysięcy rubli...
Jak widzimy, pod pewnym względem Petersburg nie bardzo się różni od Paryża.
Zdarzenie to, przy którego finale, wypadkowo byłem obecny, zatrzymało mnie na jakie dwadzieścia