Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czego życzy sobie Jego Ekscelencja?
— Mam złożyć cesarzowi raport nadzwyczajny!
— Ekscelencjo, przecież teraz prawie północ...
— Nie północ, a prawie szósta nad ranem. Otwórz drzwi, inaczej cesarz będzie się gniewać...
— Doprawdy nie wiem, Ekscelencjo, co mam robić...
— Rozkazuję ci otworzyć natychmiast drzwi.
Lokaj usłuchał rozkazu. Gdy tylko drzwi otwarły się, spiskowcy z bronię w rękach runęli do komnaty. Przerażony lokaj uciekł i ukrył się w kącie pokoju. Wówczas jakiś żołnierz gwardji, — Polak, stojący na straży przed sypialnią Pawła —zasłonił go sobą, błagając, by spiskowcy odeszli. Zubow chciał go odepchnąć, ale w tejże chwili rozległ się strzał i żołnierz polski runął we krwi na ziemię. Jedyny obrońca tego, kto jeszcze godzinę temu gnębił pięćdziesiąt-miljonowy naród, został zabity!
Huk wystrzału zbudził Pawła. Zerwał się z łoża i rzucił się w stronę potajemnych drzwi, prowadzących do pokojów imperatorowej, zapominając, że trzy dni temu, dzięki swej podejrzliwości kazał zabić te drzwi. Wtedy przypomniał sobie Paweł o przejściu podziemnem, cóż kiedy, będąc bosym, nie mógł tak mocno nacisnąć sprężyny, by drzwi podniosły się. W tej samej chwili drzwi do jego komnaty wyłamano. Paweł schował się za kotarą, zasłaniającą kominek.
Benningsen i Zubow pierwsi wpadli do sypialni cara Pawła. Dopadłszy jego łoża, i ujrzawszy że jest puste, Zubow krzyknął:
— Wszystko przepadło! Uciekł!
— Nie, — rzekł Benningsen — oto on.
— Pahlen! — krzyknął car Paweł, — do mnie, Pahlen!