Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mość odniesie się do mnie z zupełnem zaufaniem i zechce całkowicie na mnie polegać...
— Mów pan wszystko, — przerwał mu car, — kto są oni? Chcę wiedzieć natychmiast, kto są te trzy osoby?!
— Wasza Cesarska Mości — powtórzył Pahlen, schylając głowę, — nie mam tego zuchwalstwa, by wymówić te trzy imiona pomazańców...
— Czekam! — groźnie zawołał car Paweł, rzucając wzrok na potajemne drzwi, prowadzące do apartamentów cesarzowej, — wiem, pan napomykasz o imperatorowej, o cesarzewiczu Aleksandrze i wielkim księciu Konstantym?
— Prawo nie powinno znać imion tych, kogo nie może dotknąć się.
— Prawo dotknie się wszystkich, — zawołał Paweł, — a wina, czyjakolwiek będzie, poniesie należy tą karę! Pahlen, rozkazuję ci natychmiast aresztować obu wielkich książąt i wysłać ich jutro do Szlisselburga. Co się zaś tyczy imperatorowej — to sam się co do niej rozporządzę. A rozprawienie się z resztą spiskowców — już panu pozostawiam.
— Według rozkazu, Wasza Cesarska Mości, — odparł Pahlen, — ale poproszę wydać mi rozkaz na piśmie. Choćby nie wiem jak nietykalna była osobistość, choćby nie wiem jak wysokiem było stanowisko winnych — spełnię ściśle twój rozkaz.
— Tyś jest jedyny mój wierny sługa! — zawołał car Paweł, — strzeż mnie, albowiem widzę, że wszyscy pragną mej śmierci i nikogo nie mam przy sobie, prócz ciebie!
Mówiąc to, car Paweł skreślił rozkaz o aresztowaniu obu wielkich książąt, poczem wręczył go Pahlenowi...
Tego tylko pragnął sprytny spiskowiec... Mając