Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

woźnica nucił swoją peśń dalej, a ja nie przerywałem swego mimowolnego tańca w budzie...
Około godziny piątej przybyliśmy do wsi Horodec, gdzie zatrzymaliśmy się na śniadanie. Chwała Bogu! Stąd do celu mej podróży było nie więcej ponad pięćdziesiąt wiorst.
I oto znowu siedzę w budzie. Zapytałem woźnicę, czy nie można opuścić osłony budy? Ten odparł, że niema nic łatwiejszego na świecie.
W Łudzę przyszła mi do głowy inna, nie mniej wspaniała myśl: usunąć deskę na której siedzę, nasłać jaknajwięcej słomy, a pod głowę zamiast poduszki podłożyć swój płaszcz. W ten sposób, dzięki tym stopniowym ulepszeniom, dobiłem się możności jechania mniej więcej znośnie. Przyjechaliśmy do Gatczyna; tu woźnica wskazał mi pałac, w którym mieszkał car Paweł I podczas całego panowania Katarzyny Wielkiej. Następnie w Carskiem Siole widziałem pałac, w którym mieszkał car Aleksander I, ale że byłem bardzo zmęczony drogą, tedy zadowolniłem się tylko obejrzeniem tych pałaców zdala, ślubując sobie, że obejrzę je kiedyindziej gruntownie w lepszych warunkach.
Za Carskim siołem złamała się oś powozu, który jechał przed nami, skutkiem czego ekwipaż ten przewrócił się. Wyskczył z niego jakiś wysoki, szczupły jegomość, trzymając w jednej ręce cylinder, a w drugiej małe skrzypce. Jegomość ten był czarno ubrany, tak jak ubierano się w Paryżu w 1812 roku: miał na sobie krótkie spodnie, jedwabne czarne pończochy i pantofle z klamerkami. Stanąwszy na ziemi, jął najprzód tupać prawą nogą, poczem lewą, następnie jął skakać, oczywiście, chcąc się przekonać, czy niczego sobie nie złamał. Uznałem za niestosowne przejechać