Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czając ręce i patrząc na nią z boleścią. — Z bólem w sercu — bo dusza twoja cierpi, z bladością czoła — bo ciało twe cierpi także, oddalone od wszystkich, których kochasz masz siłę uśmiechać się! Ale płacz lepiej, płacz, wolę patrzeć na łzy twoje, mniej mnie one bolą, od tego wywalczonego heroiczmem męstwem uśmiechu.
— Masz słuszność — odrzekła — złą widzę jestem aktorką, gdy pod uśmiechem dostrzec łzy można. Wypłakałam się już podczas twojej nieobecności i lepiej mi się zrobiło; oko więc mniej przenikliwe, niż oko brata, mogłoby pomyśleć, że zapomniałem już o wszystkiem.
— Bądź pani spokojna — odpowiedziałem z pewną goryczą, bo pomimo woli wszystkie podejrzenia na nowo opanowały mi serce — bądź spokojną, nigdy temu nie uwierzę!
— Czyż sądzisz, że można zapomnieć matki, kiedy się wie, że płacze po mojej śmierci? O moja matko! biedna moja matko! — zawołała tonąc we łzach i padając na kanapę.
— Widzisz, pani, jakim jestem egoistą — rzekłem zbliżając się ku niej — przekładam łzy twoje nad uśmiech. Łzy są powiernikami, uśmiech zaś pokryciem tego, co serce chce zachować w tajemnicy. Zresztą, kiedy widzę cię płaczącą, zdaje mi się, iż potrzebny ci jestem do otarcia tych łez... Kiedy płaczesz, mam nadzieję, iż zwolna, skutkiem starań i wiernych ci usług pocieszę cię, gdybyś się była już pocieszyła, cóżby dla mnie pozostało?
— Słuchaj, Alfredzie — powiedziała hrabina z uczuciem głębokiej życzliwości, i po raz pierwszy zowiąc mnie po imieniu — dajmy pokój tej słów szermierce, zaszły pomiędzy nami rzeczy tak szczególne, że wolni jesteśmy względem siebie od słów dwuznacznych, od udawania. Otwarcie mnie badaj, powiedz co chcesz wiedzieć, a odpowiem ci.
— Jesteś aniołem — zawołałem — a ja szaleńcem; nie mam prawa nic wiedzieć, o nic cię pytać. Czyż nie byłem szczęśliwy o tyle, o ile człowiek szczęśliwy być może, gdy cię znalazłem w podziemiu, gdy cię urosłem w mych objęciach przez ruiny, gdy cię widziałem opartą o moje ramię na łódce... Nie wiem, ale zdaje mi się, iż chciałbym aby wieczne groziło ci niebezpieczeństwo, bym zawsze czuł drżącą twą postać przy sercu mojem. Życie takie wyczer-