Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go życzenia. Ostatnich dni października udaliśmy się do Ostendy, przejechaliśmy jeziora Badeńskie i Neuwszatelslkie, kilka dni odpocząwszy w Genewie, udaliśmy się do Oberlandu, przebyliśmy Bruning i zwiedziliśmy Altdorf, gdzie nas spotkałeś, nie mogąc się z nami połączyć i Fluelen na brzegach jeziora Czterech Kantonów.
Rozumiesz teraz, dlaczego nie mogliśmy czekać na ciebie. Paulina widząc, że masz zamiar nam towarzyszyć, zapytała mnie o twe nazwisko i przypomniała sobie, iż cię kilka razy widziała u hrabiny M. i u księżny Bel. Na samą myśl widzenia cię, twarz jej tak się zmieniła, iż przerażony, rozkazałem wioślarzom odbić szybko od brzegu, chociaż wiedziałem, co będziesz myślał o mojej grzeczności. Kiedy się długo żyje razem, częstokroć jednocześnie przychodzą wspólne myśli: Paulina w tej chwili westchnęła, oczy jej napełniły się łzami i podała mi rękę mówiąc:
— Alfredzie, jakiś ty dobry!
Zadrżałem, czując, iż, odpowiada myślom moim...
— Znajdujesz, iż postępowałem tak, jak powinienem był postąpić? — zapytałem.
— Och, ty byłeś aniołem stróżem lat mnich dziecinnych, który na chwilę uleciał ode mnie, a którego Bóg mi zwrócił w twojej, bracie mój, postaci.
— Czyż wzamian za to poświęcenie nic dla mnie nie uczynisz?
— Niestety! cóż już teraz zrobić mogę dla twojego szczęścia? — powiedziała Paulina — kochać cię? Alfredzie, wobec nieba i ziemi, wobec otaczającej nas natury, wobec gór tych i jezior, wobec Twórcy tych cudów, powiadam ci Alfredzie, kocham cię! Lecz nie mówię ci nic nowego.
— Tak, tak, wiem o tem — odpowiedziałem — nie dosyć jednak, że mnie kochasz, trzeba połączyć twe życie z mojem, węzłem nierozerwalnym, trzeba, aby ta opieka, jaką uzyskałem jako łaskę, stała się prawem moim.
Uśmiechnęła się smutno.
— Skądże ten uśmiech? — zapytałem.
— Bo ty widzisz nadzieję na ziemi, ja ją widzę w niebie.
— Jeszcze? odparłem.
— Kocham cię Alfredzie! — mówiła dalej — to słowo