Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siedzącą na kanapie, a siostrę tańczącą z dziecinną radością. Pozostałem przy drzwiach; szukałem trzeciej osoby; sądziłem, iż musi znajdować się niedaleko. W istocie spostrzegłem go opartego o drzwi, wprost których sam stałem.
Poznałem go natychmiast, był ten sam człowiek, którego mi tak dobrze opisała Paulina, ten sam nieznajomy, którego widziałem przy blasku księżyca w opactwie Grand Pré; ten sam, którego widziałem chwilowo w zamku Burcy; twarz jego jak zawsze była blada i spokojna. Nie zmienił się zupełnie, znana mi tylko zmarszczka na jego czole pogłębiła się, prawdopodobnie wskutek troski i wyrzutów sumienia.
Po skończonym kontredansie, Gabrjela usiadła przy matce. Natychmiast poprosiłem służącego, aby powiedział pani de Nerwal i jej córce, że czekano na nie w sali, gdzie złożono ich futra. Matka i siostra wydały okrzyk radośći na mój widok.
Byliśmy sami, mogłem je uścisnąć. Matka nie dowierzała swym oczom, przyciskała mnie do serca. Sądziła, iż zaledwie list jej mogłem otrzymać. Istotnie, dnia poprzedniego o tej samej godzinie byłem jeszcze w Londynie.
Wyjechaliśmy natychmiast.
Gabrjela powiedziała słów kilka na ucho matce.
— Prawda! — zawołała — a hrabia Horacy!
— Będę jutro zrana u niego — odpowiedziałem.
— Otóż i on — zawołała Gabrjela.
W istocie, hrabia spostrzegłszy, że panie opuściły salon, a widząc, że nie powracają, zaczął ich szukać i znalazł w chwili, gdy odjeżdżać miały.
Przyznaję, iż przeszedł mnie dreszcz śmiertelny na widok tego człowieka, zbliżającego się do nas. Matka wsparta na moim ramieniu, uczuła to drżenie; widziała też krzyżujące się nasze wejrzenia i, z tym macierzyńskim instynktem, który odgaduje niebezpieczeństwo, zanim otworzyliśmy usta:
— Przepraszam cię hrabio — przemówiła — oto mój syn, którego nie widziałyśmy od roku, a który dziś przybył z Londynu.
Hrabia się skłonił.
— Sądzę jednak, iż mimo to — przemówił głosem słodkim — wolno mi będzie odprowadzić panie do domu?