Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy panie — rzekł Chicot — tu nic nie można ukrywać.
— „Nie idzie tu o politykę“ — odezwał się głos.
— A! wiem o co chodzi — żałosnym tonem mówił Chicot. — Idzie o moje obyczaje, nieprawdaż?
— „Tak jest“ — potwierdził głos tonem grobowym.
— Obchodziłem się źle z kobietami, osobliwie z moją żoną, tak dobrą, tak poczciwą!
— Potrzeba kochać żonę, jak siebie samego i szanować ją“ — rzekł głos tonem groźnym.
— Ach!... — zawołał Chicot — kiedy tak, to bardzo wiele zgrzeszyłem.
— „I innym grzeszyć kazałeś dając zły przykład“.
— Prawda.
— „O małoś nie potępił biednego Saint-Luca“.
— Ba! — zawołał Chicot — a to ten głos wie wszystko.
— „Jeżeli usłuchasz roztropnej rady, każ mu jutro powrócić na łono rodziny“.
— A to widzę jakiś przyjaciel familji Cossa — rzekł cicho do króla.
— „I masz wynagrodzić go tytułem księcia za wszelkie cierpienia“.
— A jak nie usłucham? — odpowiedział Chicot, z odcieniem uporu w głosie.
— „Jeśli będziesz nieposłuszny — odparł głos tonem strasznym — będziesz gorzał w kotle, w którym cię czekają Sardanapal, Nabuchodonozor i marszałek de Retz“.
Henryk III-ci westchnął.
Przerażenie opanowało go zupełnie.
— Co u licha!.. — mówił Chicot — ten głos bar-