Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wami wami na uczcie Heroda, powiększali kłopot ironicznemi uwagami.
— O Boże! — mówił Quelus — żal mi cię mój przyjacielu ale jesteś zgubiony. — Król czuje niechęć do ciebie, że nie zważałeś na jego rady, książę Andegaweński, że żartowałeś z jego nosa.
— Bynajmniej — odrzekł pan de Saint Luc — król nie przybył, bo pojechał do lasku Vincennes, książę Andegaweński zaś dlatego, że zapomniał zaprosić damy, w której się szalenie kocha.
— Czyż nie widziałeś twarzy króla przy obiedzie? — zagadnął Maugiron. — Alboż to była twarz człowieka, który ma jechać na modlitwę? Co zaś do księcia Andegaweńskiego, gdyby nie przybył dlatego co mówisz, mogliby przecież przybyć jego przyjaciele. — Patrzaj, zupełne zaćmienie, nie ma nawet tego waligóry de Bussy.
— Tak, panowie — mówił książę de Brissac smutnie wstrząsając głową — jest to ogólna niełaska. Mój Boże! dlaczegóż dom mój, tak oddany panującym, nie podobał się Jego królewskiej mości?
I stary dworak z boleścią wzniósł ręce w górę.
Młodzi ludzie spojrzawszy na pana de Saint-Luc, roześmieli się na głos i zamiast uspokoić marszałka, do zupełnego przywiedli go zwątpienia.
Panna młoda milcząca i zamyślona, równie jak ojciec zastanawiała się w głębi duszy, czem jej mąż naraził się królowi.
Saint-Luc wiedział przyczynę i dlatego najbardziej był niespokojnym ze wszystkich.
Nagle, doniesiono o przybyciu króla,
— A!. — zawołał uradowany marszałek, teraz niczego się nie lękam, i gdyby przybył jeszcze książę Andegaweński, zupełnie byłbym szczęśliwy.
— A ja — mówił do siebie Saint-Luc — więcej