Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jak sądzę, król kłóci się z księciem Andegaweńskim; musi to być cudowny widok i biegnę, aby nic z niego nie stracić. Ty, przyjacielu, korzystaj z chwili i ukryj pięknego pazia.
— Muszę o tem pomyśleć .
— A zatem dowidzenia.
Bussy kontent, że Henrykowi III-mu figla wypłatał, wyszedł z pokoju i udał się na galerję, gdzie król zaczerwieniony z gniewu, rozprawiał z księciem Andegaweńskim, bladym ze złości.
— Zapewniem cię, Najjaśniejszy panie — mówił książę Andegaweński — że d‘Epernon, Schomberg, d’O, Maugiron i Quelus czatowali na niego przy pałacu Tournelles.
— Kto ci o tem powiedział?
— Widziałem ich, na moje własne oczy widziałem.
— Pociemku?... wszak noc była czarna, jak piekło.
— Ja też nie po twarzach ich poznałem.
— Więc po ramionach?...
— Bynajmniej, Najjaśniejszy Panie: po głosie.
— Czy mówili z tobą?...
— Więcej jeszcze; wzięli mię za Bussego i opadli.
— Ciebie?...
— Tak, mnie.
— A co robiłeś przy bramie Ś-go Antoniego?...
— Cóż to kogo obchodzi?...
— Ja chcę wiedzieć... dzisiaj jestem ciekawy.
— Do żyda!...
— Szedłem do Manassessa.
— A ty, Najjaśniejszy Panie, nie chodzisz do czarownika, Ruggieri?...