Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, panie — odpowiedział Saint-Luc — szukałem ciebie.
— Mnie?
— I lękałem się, abyś już nie wyszedł. Joasiu — dodał — powiedz ojcu, aby zatrzymał króla, ja muszę parę słów pomówić z panem de Bussy.
Joanna śpiesznie odeszła.
— Co masz mi do powiedzenia, panie de Saint-Luc?... — zapytał Bussy.
— Chciałem cię ostrzedz — odrzekł zapytany — abyś, jeżeli w istocie masz schadzkę, odłożył ją do jutra, albo przynajmniej unikał pałacu Tournelles, gdzie może cię spotkać niemiła przygoda. Nie myślę ja, broń Boże, abyś się lękał, jednakże rozważ...
W tej chwili dał się słyszeć głos Chicota.
— Saint-Luc!... Saint-Luc!... nie chowaj się, musisz mię odprowadzić do Luwru.
— Jestem na twoje usługi, Najjaśniejszy panie — odpowiedział Saint-Luc, biegnąc za głosem Chicota.
Przy trefnisiu, stał Henryk III-ci, któremu paź podawał futro, inny ogromne rękawice aż po łokcie, a trzeci maskę aksamitną.
— Najjaśniejszy panie — odezwał się Saint-Luc, jestem na twoje rozkazy.
— Dobrze, dobrze — mówił Henryk. — Moi przyjaciele wszyscy są ladaco; szaleją, a mnie samemu pozwalają wracać do Luwru. Dobry, poczciwy Saint-Luc, ty mnie nie odstąpisz, Pójdź poważny, żonaty przyjacielu, ty mnie odprowadzisz do królowej. Hej! konia dla pana Saint-Luc! albo nie, moja kolaska dość szeroka, możemy się zmieścić.
Joanna de Brissac jednego wyrazu nie straciła