Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Usłyszał, bo podniósł głowę, widziałam jak pobiegł do łodzi, odwiązał ją i udał się do biednej łani, którą psy obskoczyły.
Sądziłam, że wzruszony mą prośbą, niesie pomoc biednemu zwierzęciu, gdy on dobywszy kordelasa i błysnąwszy nim w powietrzu, zadał cios biednej Dafne.
Krew trysnęła i zafarbowała wodę.
Łania jęknęła okropnie, uderzyła wodę nogami, wyciągnęła się i padła.
Krzyknęłam tak boleśnie jak ona i padłam omdlała.
Kiedym przyszła do siebie, ujrzałam się w pałacu Beauge a mój ojciec, po którego posłano, płakał przy mojem łóżku.
Ponieważ było to chwilowe mocne wzruszenie, nazajutrz mogłam powrócić do Meridor; przecież trzy czy cztery dni pozostałam w pałacu.
Czwartego dnia, ojciec mówił mi, że pan de Monsoreau, który mię widział gdym zemdlała, co dzień przychodził pytać o moje zdrowie; rozpaczał, gdy się dowiedział, z jakiej przyczyny cierpiałam i pragnął usprawiedliwić się mówiąc, że będzie szczęśliwy, gdy przebaczenie z ust moich usłyszy.
Śmiesznie byłoby odmówić; mimo wstrętu, pozwoliłam więc mu przyjść.
Nazajutrz, przedstawił się i wtedy pojęłam śmieszność mojego położenia: polowanie jest zabawą, którą niekiedy kobiety podzielają, to było dla mnie obroną, a nadto przywiązanie, jakie miałam do biednej Dafny.
Hrabia wyjawił swoją rozpacz i zaklinał się na honor, że byłby oszczędził sarenki, gdyby był wiedział, że ja tak jej żałuję; przecież jego usprawiedli-