Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/546

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nią de la Motte co do naszyjnika; nie mam naszyjnika, tak samo, jak nie mają go jubilerzy, tak samo, jak pani mówi, że go nie ma.
— Ależ to niemożliwe! — zawołała przerażona królowa — nie masz pan naszyjnika?
— Nie mam, Najjaśniejsza Pani.
— Nie pan radziłeś hrabinie de la Motte, aby trzymała się zdaleka?
— Bynajmniej, Najjaśniejsza Pani.
— Pan jej nie ukryłeś?
— Nie, Najjaśniejsza Pani.
— A jakże pan tłumaczy sobie to całe zajście.
— Zmuszony jestem przyznać, że nie tłumaczę go sobie wcale. Zresztą, nie po raz pierwszy skarżę się królowej, że mnie nie rozumie.
— Kiedyż pan się skarżył? nie pamiętam już...
— Bądź Najjaśniejsza Pani łaskawa, przypomnieć sobie moje listy.
— Pańskie listy? — zapytała zdziwiona królowa — czy pisywałeś pan do mnie?
— Zbyt szczerze, aby wyjawić wszystko, co miałem na sercu.
— Królowa wstała.
— Zdaje mi się, że mylimy się oboje; skończmy ten żarcik. Co pan mówi o jakichś listach. Jakie to listy i co pan ma na sercu, czy w sercu, bo nie wiem, jakeś pan powiedział?
— Boże mój! czyżbym zbyt głośno wyjawił tajemnicę mojej duszy?
— Jaką tajemnicę. Czy pan jesteś przy zdrowych zmysłach, kardynale?
— Mówisz pan, jak człowiek, pragnący zastawić pułapkę, lub chcący mnie zawstydzić przy świadkach.
— Przysięgam, Najjaśniejszej Pani, ze nic nie powiedziałem... Ale czy rzeczywiście ktoś nas słyszy.
— Nikt absolutnie; wytłumacz się więc, kardynale, dowiedź, żeś przy zdrowych zmysłach.
— A! pani! dlaczegóż nie ma tu hrabiny de la Motte, onaby mi pomogła, ona, nasza przyjaciółka, do obudzenia przywiązania Najjaśniejszej Pani. lub przynajmniej do odświeżenia pamięci.