Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kardynał Ludwik de Rohan był człowiekiem w pełni sił, postawy imponującej i szlachetnej, rysy jego wyrażały rozum i łagodność, na ustach malowały się dowcip i skrytość, ręce miał prześliczne; czoło trochę ogołocone oznajmiało zmysłowość lub pracę umysłową; książę de Rohan zawdzięczał brak włosów przyczynie jednej i drugiej Był to człowiek poszukiwany przez kobiety, lubiące nadskakiwanie bez natręctwa i hałasu; znana też była jego hojność. W istocie, mając miljon sześćset tysięcy liwrów dochodu, nieraz czuł się zupełnie ubogim.
Król lubi! go, jako uczonego; królowa nienawidziła.
Przyczyny tej nienawiści nie były nigdy wiadome dokładnie, ale podwójne robiono co do tego przypuszczenia. Najpierw, gdy pełnił obowiązki ambasadora w Wiednia książę Ludwik pisywał podobno do Ludwika XV listy bardzo ironiczne, których Marja Teresa nigdy mu przebaczyć nie mogła.
Prócz tego, a to jest najprawdopodobniejsze, ambasador pisał także jakoby do Ludwika XV, w kwestji małżeństwa młodej arcyksiężniczki z delfinem; list ten, czytany przy kolacji u pani Dubarry, zawierał szczegóły bardzo obrażające miłość własną dziewczęcia. Marja Antonina nie mogła dowieść publicznie, że stała się ofiara złośliwości, poprzysięgła sobie jednakże prędzej czy później ukarać autora.
Przy każdem spotkaniu doznawał przyjęcia równie lodowatego, jak to, które dopiero co odmalowaliśmy.
Czy to, że nie dbał o tę pogardę, czy, że czuł się na siłach, czy też z zasady przebaczenia nieprzyjaciołom swoim, Ludwik de Rohan nie pomijał żadnej sposobności zbliżenia się do Marji Antoniny, a sposobności tych nie brakowało mu nigdy, był bowiem wielkim jałmużnikiem dworu. Nigdy się nie uskarżał na to nikomu.
I teraz przesunął się jak cień, a skoro się tylko oddalił, oblicze Marji Antoniny znów się wypogodziło:
— Czy wiesz — odezwała się do księżnej de Lambolle — że czyn tego młodego oficera, siostrzeńca komandora, jest w tej wojnie jednym z czynów najznakomitszych? Jak to on się nazywa?
— De Charny, zdaje mi się — odrzekła księżna.