Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wrócił też zgnębiony. Szczególne uczucie, jakiego doznawał dla Arsenji, czysto zmysłowe, w którem serce nie miało udziału żadnego, uczucie to objawiało się dotąd pożądliwością, drażnieniem, gorączką.
W tej chwili wszystkie te objawy zamieniły się na głębokie zgnębienie.
Jedyną, jaka pozostawała Hoffmanowi nadzieją było odszukanie czarnego doktora, dla zapytania go, co ma uczynić, lubo w tym człowieku było coś dziwnego, fantastycznego, nadludzkiego, co wprowadzało go w mniemanie, że jak się tylko doń zbliży, zaraz wychodzi z rzeczywistości życia, a wchodzi w rodzaj snu, gdzie mu nie towarzyszy ani wola, ani wolność, i gdzie staje się igraszką świata, który istnieje dla niego, nie istnieje dla innych.
W zwykłej też godzinie powrócił nazajutrz do garkuchni przy ulicy Menniczej; ale próżno otaczał się obłokiem dymu, żadna twarz podobna do doktora nie pokazała się wśród tego dymu; daremnie zamykał oczy, nikt po ich otwarciu nie siedział na taburecie, który umieścił po drugiej stronie stolika.
Upłynął tak tydzień.
Ósmego dnia, zniecierpliwiony Hoffman wyszedł z garkuchni godzinę wcześniej, niż zwykle, to jest około czwartej popołudniu, a przez Saint-Germain, l‘Auxerrois i Luwr, dotarł machinalnie do ulicy Ś. Honorjusza.
Zaledwie tam stanął, spostrzegł wielki ruch powstający w stronie cmentarza des Innocents i szedł ku placowi Palais-Royal. Przypomniał sobie, co mu się zdarzyło nazajutrz po przybyciu do Paryża i poznał ten sam hałas, jaki go raz już uderzył podczas egzekucji pani Dubarry. Istotnie, były to wózki z więzienia Conciergerie, obładowane skazańcami, udające się na plac Rewolucji.
Wiadomo jaki wstręt miał Hoffman do tego widoku; więc też, ponieważ wózki te zbliżały się szybko, wpadł do kawiarni na rogu licy Prawa, odwracając się od okien, zamykając oczy i zatykając uszy, gdyż krzyki pani Dubarry brzmiały jeszcze w głębi jego serca. Potem, przypuszczając, że wózki już przejechały, obrócił się i z wielkim zdziwieniem spostrzegł zstępującego z krzesła, na którym stał dla lepszego widoku, przyjaciela swego, Zacharjasza Wernera.