Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzę, łączą się wszystkie przyjemności: kobiety urocze, wieczerze doskonałe, gra zawzięta!
— Dziękuję ci, mój drogi, niepodobna! Przyrzekłem, więcej — przysiągłem.
— Komu?
— Antonji.
— Widziałeś ją więc?
— Kocham ją, mój drogi, wielbię.
— Aha! teraz rozumiem twoje opóźnienie. I przysiągłeś jej...
— Nie grać, i...
Hoffman zaciął się.
— Cóż jeszcze więcej? — zapytał Werner.
— I pozostać jej wiernym — przebąkał Hoffman.
— To nie chodź pod nr. 113.
— Cóż jest nr. 113?
— To dom, o którym tylko co mówiłem. Ja, ponieważ nic nikomu nie przysięgałem, idę tam. Dowidzenia, Teodorze.
— Do widzenia, Zacharjaszu.
I Werner oddalił się, a Hoffman stał przykuty do miejsca.
Kiedy Werner był już o sto kroków, przypomniał sobie Hoffman, że zaniedbał zapytać go o adres, a za jedyną wskazówkę pozostał mu numer domu gry.
Ale ten adres zapisał się w mózgu Hoffmana jak nade drzwiami złowrogiego miasta, cyfrą ognistą!
Jednakże to, co się stało, uśmierzyło nieco wyrzuty Hoffmana. Natura ludzka jest taka, że zawsze pobłaża sobie, a to stąd, iż pobłażanie jej, to egoizm.
Poświęcił grę dla Antonji i uważał, że się dostatecznie wywiązał z przysięgi zapominając, iż gotowy był zupełnie uchybić ważniejszej połowie tej przysięgi, że stał tam przygwożdżony na rogu bulwaru i ulicy Św. Marcina.
Ale, jak rzekłem, opór jego co do Wernera uczynił go pobłażliwym co do Arsenji. Postanowił więc wybrać drogę środkową i zamiast wejść napowrót do sali Opery, ku czemu parł go ze wszystkich sił czart kusiciel, umyślił czekać u drzwi wychodnej aktorskiej, by ją zobaczyć.
Zanadto znał Hoffman topografję teatrów, by drzwi tych wprędce nie znaleźć. Spostrzegł na ulicy Bondy długi korytarz zaledwie oświetlony, brudny i wilgotny, po