Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aha! więc to tak — rzekł Hoffman, oddalając się od okna.
— Tak, obywatelu! ale co to robicie?
— Zamykam okno.
— Dlaczego?
— Ażeby nie widzieć.
— Wy, mężczyźni!
— Widzicie, obywatelko, ja przybyłem do Paryża, ażeby się uczyć sztuki i oddychać wolnem powietrzem. Otóż, gdybym nieszczęściem zobaczył taki widok podobny do tego o jakim mi mówiłaś, gdybym zobaczył młodą dziewicę, lub kobietę wleczoną, na śmierć, a żałującą życia, obywatelko, ja myślałbym wtedy o mojej narzeczonej, którą kocham, i która być może... Nie, obywatelko, nie pozostanę ja długo w tym pokoju; czy macie jaki inny od tyłu?
— Cicho! nieszczęśliwy, mówicie za głośno; gdyby was usłyszeli moi urzędnicy?
— Cóż to za jedni ci wasi urzędnicy?
— To tak się po republikańsku nazywają słudzy.
— I cóżby to było, jakby mnie usłyszeli wasi słudzy?
— Byłoby to, że za trzy lub cztery dni, mogłabym was widzieć na jednym z tych wózków, o godzinie czwartej po południu.
To rzekłszy tajemniczo, dobra kobiecina zeszła żywo ze schodów, a za nią posunął się i Hoffman.
Prześliznął się koło domu, gotów na wszystko, by uniknąć widowiska ludowego.
Gdy był już na rogu placu, błysnęły szable żandarmów, ruch się zrobił w tłumie, masy zawyły i puściły się pędem.
Hoffman, ile nóg mu starczyło, dobiegł do ulicy Saint-Denis, w którą wpadł jak szalony; jak młoda sarna przebiegł wpoprzek kilka rozmaitych uliczek i znikł w labiryncie zaułków gmatwających się między placem Feraille i halami.
Odetchnął nareszcie widząc się na ulicy Ferronerie, gdzie z przenikliwością poety i malarza, odgadł miejsce słynne zabójstwem Henryka IV-go.
Potem, wciąż idąc, wciąż szukając, przybył na środek ulicy S.-Honoré. Wszędzie przy jego przejściu zamykały się sklepy, okna niektórych domów zamykały się także jak gdyby otrzymały jakiś znak.