Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wybuchnął śmiechem, ale śmiechem tak okropnym, tak przeraźliwym, tak dalekim od wszelkich modulacji śmiechu ludzkiego, że doktór zwrócił na niego oczy wystraszone.
— Wątpisz pan o tem — rzekł.
— Jakto! — zawołał Hoffman, — czy wątpię? spodziewam się. Ja wieczerzałem z nią, tańczyłem walca, nocowałem z nią...
— W takim razie, jest to wypadek osobliwy, który ja zamieszczę w rocznikach medycyny, — rzekł doktór, — a pan podpiszesz protokół, wszak tak?
— Nie mogę podpisywać, ponieważ zaprzeczam, i powiadam, że to jest niepodobieństwem, że to nie istniało.
— A! powiadasz pan, że to nie istniało, — rzekł doktór, powiadasz to mnie, lekarzowi więziennemu, który czyniłem wszystko dla jej ocalenia, a nie mogłem; mnie, który ją pożegnał przy wózku! Powiadasz pan, że to nie istniało! Zaczekajże!
Wyciągnął rękę, nacisnął brylantową sprężynkę, służącą za spinkę do aksamitnego naszyjnika i pociągnął ku sobie aksamit.
Hoffman wydał okrzyk przeraźliwy. Nie podtrzymywana jedynym węzłem łączącym ją z ramionami głowa zgilotynowanej spadła z łóżka na ziemię i zatrzymała się aż przy nogach Hoffmana, jak owa głownia przy nodze Arsenji.
Młodzieniec okskoczył wstecz, i wybiegł na schody rycząc:
— Ja zwarjowałem!
Okrzyk Hoffmana nie miał nic przesadnego: ta słaba przegroda, która u poety, ćwiczącego nadmiernie swe władze mózgowe, odgraniczając wyobraźnię od obłąkania, zdaje się czasami gotowa pęknąć, trzeszczała w jego głowie z łoskotem walącego się muru.
Ale w owej epoce nie można było długo biec pędem po Paryżu, nie powiedziawszy dlaczego się biegnie. Paryżanie stali się bardzo ciekawi miłościwego lata 1793; a ilekroć ktoś biegł pędem, zatrzymywano go dla dowiedzenia się, za kim biegnie lub kto biegnie za nim.
Zatrzymano więc Hoffmana naprzeciwko kościoła Wniebowzięcia, z którego zrobiono kordegardę, i zaprowadzono do naczelnika stacji.