Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tylko zdawało się Hoffmanowi, że fortepian sam jeden wydaje odgłos podobny do całej orkiestry.
— A! jakże to dobrze! — zawołał Hoffman.
W tym dźwięku znalazł on upojenie, którego szukał; ze swej strony Arsenja powstała przy pierwszych akordach.
Akordy te, niby fala ognista, zdawały się obejmować całą jej osobę.
Odrzuciła od siebie kotarę z czerwonego adamaszku, i rzecz dziwna! jak w teatrze odbywała się zmiana magiczna niewiadomo w jaki sposób, tak i w niej nastąpiła zmiana; zamiast szarej sukni, zamiast ramion odartych z ozdób, ukazała się w stroju Flory, opływającym kwiatami, powleczonym gazą, drgającym rozkoszą.
Hoffman krzyknął, potem podwajając energję, zdawał się piekielną wydobywać energję ze strun tego fortepianu, brzmiącego jak cała orkiestra.
Wtedy toż samo zjawisko zamieszała umysł Hoffmana. Ta słaniająca się kobieta, stopniowo się ożywiająca, działała na niego powabem nieprzepartym. Za teatr wzięła całą przestrzeń oddzielającą fortepian od alkowy, a na czerwonem tle kotary, odcinała się, jak wizja piekielna. Ilekroć z głębi powracała ku Hoffmanowi, on podnosił się na krześle; ilekroć oddalała się w głąb, Hoffman czuł się pociągnięty za nią. Nareszcie, bez wiedzy i woli muzyka, takt zmienił się pod jego palcami; grał już nie tę melodję, którą słyszał, ale grał walca; był to walc Bethovena Il desio (żądza); nasunął mu się pod palce, jak wyrażenie jego myśli. I Arsenja zmieniła takt; owinęła się naprzód koło ruchów, zbliżyła się do Hoffmana. Młodzieniec czuł jej zbliżenie, zrozumiał, że dotknie go ostatnim ruchem, i że wtedy siła wyższa od jego woli zmusi go wziąć udział w tym palącym walcu. Ogarnęła go żądza i przesrach. Nareszcie Arsenja przebiegając, wyciągnęła rękę, i dotknęła go końcem palców. Hoffman wydał okrzyk, skoczył jakby tknięty iskrą elektryczną, rzucił się w trop tancerki, doścignął, objął ją wramiona, w myśli dogrywając nuty przerwanej w rzeczywistości, przyciskając do serca to ciało, które odzyskało swą elastyczność, wciągając spojrzenia jej oczu, oddech jej ust, pożerając pożądliwie tę szyję, te ramiona.
Kiedy Hoffman rozbudził się nazajutrz, już wstał je-