Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oko tancerki rzuciło błyskawicę.
— Dobrze — odrzekła — ale dokąd?
— Dokąd?
Rzeczywiście, dokąd Hoffman miał zaprowadzić tę zmysłową zbytkownicę, która, po wyjściu z pałaców magicznych i czarodziejskich ogrodów Opery, nawykła deptać po perskich dywanach i spoczywać na kaszmirach indyjskich.
Nie do tego to studenckiego pokiku mógł ją zaprowadzić; byłoby jej tam za ciasno i zimno, jak w owem nieznanem mieszkaniu, o którem tylko co mówiła, i gdzie tak bała się wrócić.
— Dokąd, istotnie? — zapytał Hoffman — ja nie znam zgoła Paryża.
— Ja ciebie zaprowadzę — rzekła Arsenja.
— Dobrze! dobrze! — zawołał Hoffman.
— Pójdź ze mną.
I w tejże samej postawie sztywnej i automatycznej, nie mającej nic wspólnego z tą czarującą giętkością, jaką Hoffman podziwiał w tancerce, poczęła iść przed nim.
Nie stanęło w myśli młodzieńcowi, by jej podać rękę; szedł za nią.
Arsenja poszła ulicą Królewską, nazywaną podówczas ulicą Rewolucji, skręciła na prawo w ulicę Ś. Honorjusza, i stanąwszy przed fasadą, zastukała.
Drzwi otwarły się natychmiast.
Odźwierny ze zdziwieniem spojrzał na Arsenję.
— Mów — rzekła do młodzieńca — bo mnie nie wpuszczą, i będę zmuszona wrócić pod gilotynę.
— Mój przyjacielu — rzekł żywo Hoffman przechodząc między Arsenją i odźwiernym — ja, mijając pole Elizejskie, usłyszałem wołanie o ratunek; przybiegłem na czas, by ocalić panią przed zabójstwem, lecz nie mogłem zapobiec odarciu. Proszę natychmiast o najlepszy pokój; rozpalić w nim dobry ogień i podać dobrą wieczerzę. Oto masz luidora dla siebie.
Rzucił luidora ma stół, gdzie stała lampa, której wszystkie promienie zdawały się zestrzeliwać na iskrącej twarzy Ludwika XV.
Luidor złotem, była to wówczas gruba suma, wyobrażał on bowiem 825 franków w asygnatach.