Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie jesteś pan przypadkiem zwolennikiem filozofów?... Bo w takim razie nie zgodzilibyśmy się ze sobą, uprzedzam...
— Nie znam się z filozofami wcale — odpowiedział obojętnie Balsamo.
— Tem lepiej dla pana! Gadziny to jadowite i szpetne. One to swojemi wstrętnemi zasadami podkopują podstawy monarchji, Francja nie śmieje się już, tylko czyta, ale w tem sekret co czyta. Całe nieszczęście stąd pochodzi, że Jego Królewska Mość dopuścił do rozmowy ze sobą tego kuglarza Voltaire‘a, że czytał jego bazgroty, studjował Diderota.
Gościowi wydało się, że poza oknem mignęła znowu ta sama twarz blada, którą widział przed chwilą, i że zniknęła dlatego tylko, iż spojrzał na nią.
— A pani czy jest filozofką? — zapytał z uśmiechem pannę de Taverney.
— Nie rozumiem co to jest filozofja, — odpowiedziała Andrea, — ale wiem to tylko, że kocham wszystko co poważne i piękne.
— Głupstwa pleciesz, moja panno! — zawołał baron; — żyj i używaj, oto rzecz poważna, piękna i jedynie rozumna.
— Przecież pani, o ile mi się zdaje, nie ma wstrętu do życia, — zauważył Balsamo.
— To rzecz względna... — odpowiedziała Andrea.
— Oto i nowe znowu głupstwo, — zawołał de