Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/901

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    — Czy chcesz mnie piec na wolnym ogniu?... — A może przeszkadza ci ta dziewczyna? Sylwjo, przejdź proszę do ostatniego pokoju.
    — Taka piękna panna nigdy przeszkadzać mi nie może — rzekł Jan poufale, biorąc Sylwję pod brodę.
    — Niechże sobie zostanie; ale ty mów nareszcie.
    — Od chwili jak tu wszedłem, nie przestaję rozmawiać.
    — O niczem.... Więc przestań paplać i nie przeszkadzaj mi patrzyć.
    — Uspokój się. Otóż mówiłem, że, przechodząc obok studni...
    — Właśnie, żeś o tem nic dotąd nie mówił.
    — Przerywasz mi?
    — No, mów dalej.
    — Przechodziłem tedy obok studni i przystanąłem na chwilę, chcąc kupić jakie stare graty do tej tu dziury, gdy wtem czuję strumień wody, płynący po moich pończochach.
    — To istotnie bardzo zajmująca historja!...
    — Co za gorączka.... czekajże cierpliwie.... oglądam się i spostrzegam.... zgadnij co?
    — Dajże mi pokój.
    — Widzę młodego człowieka, który zatkał kurek kawałkiem chleba, co spowodowało, że woda mnie tak obryzgała.
    — Nie uwierzysz, jak mnie żywo obchodzi twoje opowiadanie! — rzekła Chon, wzruszając ramionami.