Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/885

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ścisłą jest twoja logika, mój drogi, ale nato dam ci odpowiedź, że eliksir mój nie ma na celu przeszkodzenia wszelkim wypadkom życiowym, on tylko uczyni człowieka tak silnym, aby wszystkiemu bezpiecznie mógł stawić czoło.
— Jakto, mistrzu?
— Nie mogę przeszkodzić, abym nie był raniony, ale ranę tę zamknąć mogę natychmiast; a tem samem przeszkodzić, aby śmierć przez nią torowała sobie drogę. Patrz, niedowiarku.
Ostrym lancetem ranił się w arterję.
— Co robisz, mistrzu? — zawołał Balsamo, rzucając się ku niemu.
— Chcę cię przekonać, niedowiarku.
Krew bardzo powoli dochodziła do otwartej rany, krążenie jej bowiem w starym było bardzo wolne; po chwili jednak zaczęła płynąć obficie.
— Mistrzu, raniłeś się niebezpiecznie.
Althotas otworzył flaszeczkę jakąś i parę kropel zawartego w niej płynu wpuścił na ranę; natychmiast rana ściągnęła się i krew płynąć przestała.
Balsamo patrzył na starca w osłupieniu.
— O mistrzu mój!... — zawołał — jesteś najrozumniejszym z ludzi!
— Może teraz zrozumiesz mnie nakoniec; widzisz, do czego już doszedłem w swoich doświadczeniach, a to ci daje miarę, do czego jeszcze dojść mogę, jeśli życie moje zdołam przedłużyć do lat trzystu! Wynajdę niezawodnie sposoby, aby