Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/872

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rousseau.
— Nie znam go.
— Nie może być inaczej; twoi znajomi, mistrzu, to Raymond Lufie, Piotr z Toledy, Albert Wielki?...
— Tak, bo też oni są jedyni, nad których dziełami warto się zastanowić; oni to przez całe życie poruszali kwestję: żyć albo nie żyć.
— Dwa są sposoby życia, mistrzu.
— Ja znam tylko jeden: nie umierać. Ale wróćmy do twoich filozofów; jak ich nazywasz? — powtórz mi ich nazwiska.
— Voltaire i Rousseau.
— Dobrze! zapamiętam ich. I cóż zamierzasz zdziałać przy ich pomocy?
— Zawładnąć chwilą obecną — podkopać przyszłość.
— Czy do tego stopnia są ludzie ograniczeni w tym kraju, że dadzą się poruszyć ideom filozoficznym?
— Przeciwnie, są oni zbyt rozumni i dlatego większy wpływ na nich wywiera myśl, niż czyn. Wreszcie mam jeszcze jednego silnego sprzymierzeńca.
— A kogóż?
— Znudzenie. Więcej niż tysiąc sześćset lat Francja zostaje pod rządem monarchicznym; to już znudziło Francuzów.
— Wywrócą zatem monarchję?