Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/861

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

księcia alchemik zmieni się w czarnoksiężnika.
Książę odrzekł smutno:
— Dziękuję ci mistrzu, w tej chwili nie pragnę już niczego.
Balsamo zbliżył się do kardynała.
— Taką odpowiedzią mógłbyś zbyć, książę, każdego innego prócz mnie. Jestem czarnoksiężnikiem i czytam w głębi serca księcia. Wiem najdokładniej, czego pożąda książę de Rohan, młody, piękny, bogaty i pełen zapału.
— Nie chcę nic, nie pragnę niczego! — zawołał z przerażeniem książę.
— A ja jestem tego zdania, że do żądz swoich sam się przed sobą nie chcesz książę przyznać, gdyż to są pragnienia królewskie.
— Widzę, że znów wracasz do tego, o czem mi wspominałeś w rozmowie naszej u królewny.
— Tak jest w istocie, nie mylisz się, książę.
— Więc powtarzam ci, że domysły twoje są mylne.
— Zapominasz, książę, o tem, że przed wzrokiem moim równie jasnem jest to co się dzieje na dnie twego serca, jak kroki twoje; wszak siedząc tu u siebie, widziałem karetę księcia w podwórzu klasztornem karmelitanek, następnie jadącą bulwarem i zatrzymującą się na rogu ulicy, o pięćdziesiąt kroków od mego domu.
— To powiedz mi coś, coby mi za dowód twej świadomości służyło.