Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/859

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdejmując maskę i niedowierzająco patrząc na złoto, leżące u jego stóp.
— A skąd pochodzi Wasza Eminencja wie najlepiej; wszak w oczach jego było stworzone.
— Wiem i mogę zaświadczyć.
— O nie, błagam księcia, niech o tem zamilczyć raczy; źle widziani są teraz uczeni ludzie we Francji, teorje są w modzie, ale fakta?...
— Cóż więc mogę uczynić dla ciebie mistrzu? — rzekł książę, z trudnością dźwigając w swem ręku jedną sztabkę złotą.
Balsamo spojrzał mu prosto w oczy i roześmiał się głośno.
— Co śmiesznego znalazłeś mistrzu w słowach moich?
— Jeśli się nie mylę Wasza Eminencja ofiaruje mi swoje usługi?
— W istocie?
— Może byłoby stosowniej, gdybym ja księciu swoje ofiarował? Kardynał sposępniał.
— W istocie, wyświadczasz mi w tej chwili wielką przysługę mistrzu, jeśli sądzisz jednakże że nie jestem w stanie wypłacić ci się za nią, to proszę, zatrzymaj to złoto; w Paryżu nie zbywa na lichwiarzach, którzy dostarczą mi potrzebnej sumy do pojutrza, na mój podpis lub na zastaw; sam mój pierścień biskupi wart jest 40.000 franków.
W tej chwili książę wysunął, białą wypieszczo-